Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Pon Cze 04, 2007 11:24 am Temat postu: |
|
toolowiec napisał: |
Bardziej mi sie ta rzecz skojarzyla z tym odludkiem z American Beauty, kamerujacym uliczna rzeczywistosc i "tanczacy" lisc (albo to byla jakas kartka papieru btw). | W sumie to wszystko jest i tak o jednym i tym samym
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
the patient
Part of Tool
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 6510
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Silent hill
|
Wysłany: Czw Cze 07, 2007 7:48 am Temat postu: |
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Pią Cze 08, 2007 8:54 am Temat postu: |
|
Jak moga wycofać to nie wycofają
Sie wkurwiłem ostatnio no. Ogladam TVP 3 i widze komentarze polskich rezyserow i aktorow z tym pojebanym Adamczykiem-Wojtyla o tym, jakie powinny byc polskie filmy.
Co sie dowiedziałem?
POLSKIE FILMY POWINNY POKAZYWAC POLSKE. Amerykanski widz ogladajac polskie filmy nie moze zniesc tego, ze sa takie smutne - a jedyne czego oczekuje to nowinek o naszym kraju, tfu, nie nowinek tylko CIEKAWOSTEK. O tym jaka jest polska, jakie mamy obyczaje i tak dalej i tak dalej. Polskie kino jest zle bo amerykanskiemu widzowi sie nie podoba.
Pytanie: czy my jesteśmy wielkim, czterdziesto milionowym ZOO?
A ja uwazam, że filmy polskie, czeskie, kurwa bułgarskie, rumuńskie i maltańskie POWINNY BYĆ DLA INTELIGENTNEGO WIDZA, ktorego narodowosc jest tyle ważna co pendrive po 5 letnim przebiegu, a juz na pewno dla takiego, ktory jesli chcialby wiedziec jaka jest polska - kupilby se jakis kurwa jakis atlas, nie wiem no... Filmy Barei nie są najlepszym pomysłem...Ostatecznie film o polsce- musical np! bylby przejebitny, denerwuja mnie jednak ludzie, dla ktorych w filmie nie jest najwazniejszy aktor tylko "ciekawostki narodowe". Ale jesli aktor mialby byc ta ciekawostka- to jestesmy w ZOO.
A Siekierezada to już nie to co na początku...
uważam ten film za najodważniejszy, jaki widziałem. Leszczyński to miał jaja... takich filmow nie wypuszcza się...ot tak... tutaj wszystko jest nie tak jak powinno... narracja, dialogi, jakby kazdy byl za dlugi - no i przede wszystkim to, co w tym filmie najlepsze widzimy za 2...3 razem... nigdy na poczatku... chcoiaz nic sie nie chowa w treści, to skutecznie wszystko nam zasłania forma, tutaj "struktura" polegajaca na opowiadaniu ciagle tego samego w innej formie osiaga poziom absolutny. Jesli ogladaliscie Good Bad and Ugly Leone - wiecie, te same powtarzajace sie motywy - no to tutaj wszystko jest powtarzalne oprocz jedynie aktora grajacego i miejsca co najwyzej, I TEGO NIE WIDAC...dla przykladu... Majchrzak, czytaj Kaziu- w ktorym momencie filmu identycznie zachowywal sie nasz glowny bohater, poeta? Ja ostatnio myslalem ze raz...
To nie jest zwykly film, tylko czysta esencja kina wyciagnieta bez rezonerstwa na wierzch, esensja trzech najwięszych istniejących absurdów: człowieka, wszechświata i życia. To na P. sie jakoś nazywało...
Śmiac sie nie beda tylko wybrancy...
chyba nie warto
raczej nie warto
ee...nie warto...
nie, nie warto
Mam film nagrany na Wideo... pozniej pocytuje cos z niego, jak znajde chwilke...
Kolejny film to Anatomia Miłości- dramat psychologiczny z 72 roku... polski...brrr... co za gówwwno matko boska, ona go kocha, ale on po jednej imprezie mowi zeby spierdalala, bo jest zazdrosna o wszystko itd., ona beczy, chce sie spotkac nastepnego dnia, bo skad on tak, bez niczego zwiazek przerwal... namierza go z inna babka... ucieka od niego w rozpaczy i poznaje drugiego kolesia... z ktorym sie caluje... a potem tamten mial wypadek w ktorym zginal jego kumpel cos mu sie we lbie przewraca, wraca do swojej bylej, czytaj tej ktora rzucil, no i ona go przyjmuje, a nastepnego dnia spotyka sie z tym, ktoreg calowala po poznaniu z tamtym, a on ja gryzie szyje, ot taki zarcik... no ale zrywaja znajomosc...wraca do swojego normalnego, czyli tego ktory ja rzucil ale wrocil, a on jak sciaga jej kortke widzi, ze zostala ugryziona, i widzi, jak sciemnia ze to zadrapanie, i robi sie zazdrosny, ona sie przyznaje ze to inny ja ugryzl, ale on dalej mysli, ze sciemnia, bo gdyby tak bylo, to by sie przyznala od razu, a w nocy jej odpierdala i lata z nozem, nastepnego dnia wpada w furie mowiac mu to samo, co on moil jej, kiedy zdradzal ja z tamta, ktora rzucil po wypadku...
... no i biora slub na koncu.
A wszystko beznadziejnie zagrane/zgrane/wyrezyserowane,no, z kilkoma fajnymi starymi ujeciami... nie polecam... prawdziwy to byl dla mnie dramat psychologiczny
No i jeszcze Nasze Swieta: cos tam cos tam..., na TVP 1 - okolo 15:45, calkiem wczesnie a film dosyc dosadny i wulgarny... oczywiscie ateista to skurwiel i zly czlowiek, a ksiadz, ktory nie przyznaje sie, ze jest ksiedzem, w koncowce filmu przyczynia sie do jego nawrocenia, a potem to juz nie wiadomo... calkiem niezly montaz i gra aktorska, ale prawde mowiac, nie wiem kogo
A teraz łacha strzele
Pora na czarujący banał!
Gałęzie wznoszą pąki ku słońcu, ale korzenie przeciwnie sięgają w dół ku życiodajnej wodzie, słońce i deszcz tak bardzo różne, a jednak, tylko razem potrafią stworzyć piękno i życie.
Walt Disney Presents M... Obejrzałem sobie z dziećmi, bardzo im sie podobało tak do 50 minuty Czasami bardzo śmieszna bajka Ale z pewnością bardzo mądra
Kodeks i uczucia... kierować się zasadami czy uczuciami...
Taka jak inne pragnę być!
Skakać po drzewach tak jak one
I wolna być jak one chce
Czemu nie?
Wyrażać swą myśl
Fałszować że hej!
I z miłości mieć ślub
z tym co pragnie mnie!
Bez straży, bez manier,
bez nianiek, uczonych
bez dłoni niewinnie
w modliwtwe złożnonych
GDZIES BOSO BIEC
Jedynki nie miałem... ale stwierdziłem, że niewiele starcimy oglądając część drugą Będe stuprocentowo poważny kiedy powiem, że "Król Lew" był jednym z filmów który zrobił w życiu jedno z bardziej piorunujących wrażeń Fakt że byłem wtedy dzieckiem - ale zawsze coś! Disney potrafi czarować: kolorami, MUZYKĄ, dźwiękiem...i już nigdy nie udało im się to aż tak bardzo jak za czasów Króla Lwa. Pocahontas na przykład to cienizna (i doszedłem do tego wniosku jeszcze jako łepek, chyba dlatego, że to bajka dla dziewczynek raczej). Herculesy, Księzniczki, Tarzany, to już nie było to samo co Król Lew... boshe jaka to była bajka...z naprawde cudowną muzyką, nawet teraz! Pewnie teraz by mi się nie podobała, alboo...2 razy bardziej - cóż, przypomne sobie jeszcze kiedyś
Czegoś takiego potrzebowałem, troche dziecięcej wrażliwości! Najpiekniejsza scena jest w 24 minucie, taki piękny rysunek...Tak sobie pocytowałem podczas oglądania...
Jak być łagodnym, ale zarazem twardym jak skała...
No faktycznie to brzmi troche dziwnie prawda, ale świat pełen jest przeciwieństw i wy także, prawdziwy wojownik najpierw musi osiągnąc równowagę... może to wam pomoże zrozumieć...
ziemia, niebo,
noc i brzask...
dźwięk i cisza, cień i blask...
Choć pozornie różnią się,
jednak tworzą pary,
wszystko sens głęboki ma,
Mulan 2
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Subterranean
Sahasrara
Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: POZNAŃ
|
Wysłany: Pią Cze 08, 2007 10:05 am Temat postu: |
|
--->Król Lew: hiehie to był pierwszy film na jakim w kinie byłem. A jak go kiedyś z jedną dziewczyną oglądałem to się popłakałą biedaczka. Moim zdaniem to jeden z najważniejszych filmół lat 90. Inteligentny, nawiązujący do Szekspira, zabawny, ładny... Takie powinno być kino przeznaczone dla wszystkich.
--->Polskie kino: a jak Lawe do Oscara dawali? Juz dawno uważałem że nasi filmowcy to w większośći banda zadufanych w sobie chciwych bufonów... O aktorach pokroju Adamczyka nawet nie chce mi się gadać bo to, za przeproszeniem i bez wywyższania się, ścierwo nie warte mojego języka. Jedyna jego dobra rola to żyrafa-lekomanka z Madagaskaru.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
the patient
Part of Tool
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 6510
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Silent hill
|
Wysłany: Pią Cze 08, 2007 12:48 pm Temat postu: |
|
Stormbreaker --- nudne, nudne, film do lat 10. ocena 1/10
Zdobycz ---- nudne jak cholera, zero napięcia, fatalna gra aktorów, cholernie stuczny film. 1/10
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Pon Cze 11, 2007 12:01 pm Temat postu: |
|
Kto Wesele ogladal w sobote na tvp 1 zajebioza
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
the patient
Part of Tool
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 6510
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Silent hill
|
Wysłany: Pon Cze 11, 2007 1:45 pm Temat postu: |
|
Głosy 2 - "Cała rodzina Abe’a zostaje zamordowana a on sam cudem uratowany od śmierci przez lekarzy. Wkrótce bohater uświadamia sobie, że jest w stanie dostrzec, którzy z ludzi wkrótce umrą. Postanawia ocalić ich przed złym losem, ale niebawem przekona się, jak wysoką cenę trzeba zapłacić za igranie ze śmiercią."
8/10
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Subterranean
Sahasrara
Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: POZNAŃ
|
Wysłany: Wto Cze 12, 2007 11:00 am Temat postu: |
|
Wesele- byłem na tym w kinie na DKFie i prelekcje o tym filmie prowadziłem. Wybitność! Smakowitość! Bigos!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
nothing
Part of Tool
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 7351
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw Cze 14, 2007 5:36 pm Temat postu: |
|
ide dis na to
Rosario Tijeras
(Kolumbia,Meksyk, Hiszpania,Brazylia, 2005)
Kryminał
czas 126 min.
Reżyseria: Emilio Maillé
Scenariusz: Marcelo Figueras
Na podstawie powieści: Jorge Franco Ramos
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Pią Cze 22, 2007 3:49 pm Temat postu: |
|
Lost Highway. To, co napisałem o filmie, poszło w... piździet... więc streszcze się
Raczej istnieje (raczej, bo nie musi) ideał reżyserii. Wiecie co robi reżyser, podpierdala jakiś scenariusz, ewentualnie (ktoś mu go daje, a już zupełnie wyjątkowo reżyser i scenarzysta to ta sama osoba) i daje temu krew, kości i dusze - może sie zdarzyć, że film powstaje bez scenariusza, ale najczęsciej jest tak, jak napisałem na początku. Scenarzyści nigdy nie są gwiazdami, w przeciwieństwie do reżyserów, chyba jedynem przypadkiem, kiedy to właśnie sam scenarzysta był w centrum samej uwagi, był przypadek genialnego filmu "Zakochany Szekspir". Innych przypadków nie znam. No ale na temat. Jest treśc i jest forma. >>>>Plus w moim przypadku jeszcze Leszczyński który udowodnił mi, że to drugie, tj forma, jest wazniejsza od tego pierwszego, tj tresci, glownie z tego powodu, ze jedno nie do konca wyklucza drugie (a to drugie już do pierwszego ma się bardziej na bakier, jeśli nie, to oznacza to, że to pierwsze, MUSI grać pierwszy plan, musi się na ten pierwszy plan wysunąć. Forma ma więc więcej możliwości).<<<< A teraz uzasadnienie tego przydługiego wstępu.
Lost Highway to wirtuozeria tej sztuki, która polega na nadawaniu krwi kości i duszy REŻYSERII. Raz- aktorzy. Nie znalazłem w tym filmie ani jednego nawet ujęcia, w którym zwracał bym uwagę na jakieś niedociągnięcie, jakiś drobiazg, który spowodowałby, że... zwracałbym uwagę na aktorów To byli prawdziwi ludzie, bez żadnej fikcji - pomimo, że w tym filmie ciężko mówić o braku jakiejkolwiek. Pod drugie - nastrój. Nikt tak nie robi nastroju, nie buduje niepokoju i nie tworzy tajemnicy jak Lynch, praktycznie...prawie że nikt. W sumie o nastroju powinienem napisać najpierw bo ten element jest mistrzowski, miażdżący, perfekcyjny. Po trzecie, no właśnie, wszystkie te zabiegi montażowe, wizualne, nad którym zapewne siedział u Lyncha sztab najlepszych ekspertów - po prostu majstersztyk. Dziś, kiedy próbuje się zachwycić widza komputerem, Lynch udowadnia, że można samą kamerą i wyobraźnią. Lynch, ponieważ same ujęcia, kadry tworzą tutaj treść która musi być pod pełną kontrolą reżysera, treść zawierająca się w samej formie - ale to zauważą tylko ci, dla których kino jest czymś więcej, niż tylko kolejną historyjką zza szkalego ekranu.
I mi tu odpowiada właśnie taka treść. Bo jest ta druga- ta zawierająca się w fabule, ta opowiadająca jakąs historię, która oczywiście powinna mieć sens i znaczenie. Logika nie jest tutaj najistotniejsza, w tym przypadku nie ma jej prawie w ogole (albo bardzo sie myle, w co zaczynam "niewatpic"). Bo generalnie co tutaj mamy... pierdolenie się co kilkadziesiąt minut...przemoc... i co najgorsze w tym przypadku, totalny brak znaczenia opowiadanej historii. Chociaż widać choćby namiastkę wewnętrznej, strukturalnej typowej logiki - jakieś zdarzenia wywołują inne, widac, że nie jest to totalnie bez sensu - jest jej za mało, żeby mówić o filmie w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. I myślę, że tak miało być, to jest raczej bardzo ryzykowny, artystyczny eksperyment. Ok, sam początek - jazzowa improwizacja głównego bohatera (chociaż w sumie to cięzko powiedzieć kto jest tutaj główny), to jest, jak na mój gust, metafora tego całego filmu. Totalne zagubienie, chaos - czyli IMPROWIZACJA. Tylko kiedy się załapie takiego "bakcyla" to mozna próbować z tego szału wyjśc jakimś inteligentnym pomysłem, zestawić totalny chaos z logiką, w ten sposób powstają rzeczy doskonałe. Lynch postanowił trzymac się tej drugiej strony z daleka, tylko i wyłącznie brnął w ten chaos i nieprzewidywalnośc, kopał coraz głębiej i głębiej aż wreszcie, sama końcówka, mówi nam po co ten film został nakręcony: po tym filmie ma się nam tylko kręcić w głowie, mamy czuć się pijani, zagubieni i przygnieceni. Udało się mistrzowsko na tyle, że zupełnie nie szkodzi, że historia opowiadana jest właściwie żadna. Być może będę innego zdania bo obejrzeniu go drugi raz, na trzeźwo Tylko nie jestem pewnien czy ta historia mogłaby mieć dla mnie jakieś, nie wiem, znaczenie... nieść cokolwiek istotnego...obejrze go drugi raz żeby pokunsztować się reżyserią, oraz dokonać próby LOGICZNEJ analizy tego pogmatwańca.
Lynch jest bardzo, ale to bardzo odważnym twórcą, ale gdyby to był debiut kogoś mało znanego, film zapewne zostałby zignorowany i zmiażdżony przez krytykę, i pokochany przez fanów... Lyncha Kunsztowac się możemy jedynie tym "czymś" czego nie ma, ale jest. Takie rzeczy to tylko w... kinie (a Lynch to potrafi). I czarnych mszach. Ewentualnie narkotykach
Jeden wielki obłęd.
-Dlaczego ja, Alice? Dlaczego mnie wyszukałaś?
-Chcesz mnie jeszcze Pete?
-Wiecej niż kiedykolwiek wcześniej.
-Chce cię.
-Chce cię.
-Chce cię.
-Chce cię.
-Nigdy mnie nie dostaniesz.
-Tu jestem.
-Gdzie jest Alice? Jaka Alice? Jej imię to Renee.
-Jesli powiedziała, ze ma na imię Alice, to kłamie.
- I jak ty się nazywasz? jakie jest kurwa twoje imię!
Tak teraz czytam te dialogi, i jestem coraz bardzej pewnien, że trzeba ten film zobaczyć drugi raz:
Nie wiedziałem, ze znasz Dicka. Kto powiedział, że on nie żyje?
Napisze jeszcze raz bo film wymaga DOGŁĘBNEJ ANALIZY. A Pani Renee-Alice to . . . szybka kobieta .
Requiem Dla Snu... art is cruel...
REWELACYJNA GRA AKTORSKA. Wszystkich. Po prostu majstersztyk. W szczególności Pani Sary Goldfarb (Ellen Burstyn)... zmiażdzyła mnie... jak muzyka... a muzyka idzie w parze z obrazem, nie jest tylko tłem, ona jest kolejnym "nośnikiem" skrajności...
Jedne to te odgrywane przez bohaterów - natomiast muzyka zmierza w przeciwnym kierunku: w tym filmie wszytko zmierza w kierunku dna, coraz głębiej, naprzeciw wszystkiemu co zrobił dla tego filmu Clint Mansell. Mówiąc jaśniej, muzyka jest tu światełkiem w tunelu Jest jak narkotyk
Ujęcia oglądałem z podłogi bo tam leżały moje gałki oczne. PRZECHUJ. Jak mogłem na tym zasnąc? Jak mogłem to przeoczyć? Zupełnie jakby chory sen odebrał mi dwie przeciwne sobie pory roku. Ich miłośći i nadzieje są tak samo prawdziwe jak ich okropne uzależnienia. Naprzeciw sobie, zwycięża słabość...
Chylę czoło, ALE film jednak jest trochę męczący. Chocby dlatego, że piszę ten post w przerwie między telefonem wykonanym przez Harry'ego a orgią z udziałem Pani Marion (Jennifer Connelly) Za dużo tego samego i film powinien być krótszy. Zupełnie co innego myślę o Duchach Goi
Duchy Goi
Widzicie, co trzymam? Musi być pobożnym człowiekiem, prawda? Jednak spójrzmy, jaka naprawdę jest zawartość tej książki. Wolter! Wolter! Mroczny książę najmroczniejszych zasad! Chytry. Chytry. Bądźcie czujni,korzystajcie ze swojego słuchu. Ludzie rozmawiają. Być może usłyszycie kogoś twierdzącego, że materia jest zbudowana z bardzo małych elementów zwanych atomami. Zapiszcie jego nazwisko. Jest heretykiem, rozpowszechniającym te zgubne idee, aby zatruć dusze bogobojnych ludzi. Jeśli usłyszycie kogoś rozmawiającego o "Świątyni" zamiast o "Kościele", jest żydem albo jeszcze gorzej, protestantem. Zapiszcie jego nazwisko. Jeśli jesteście w miejscu publicznym|i widzicie mężczyznę zasłaniającego swojego penisa podczas oddawania moczu, jest prawdopodobnie obrzezany. I jest żydem! Zaprezentowałem wam zaledwie kilka przykładów, na co zwracać uwagę, kogo identyfikować. Przynieście ich nazwiska do Świętego Oficjum. Wasze uszy, wasze oczy, wasz umysł. One są sługami Boga.
NATALIE PORTMAN
Natalie Portman jest więcej warta niż wszystkie wschodzące gwiazdki ostatnich lat. Nie żebym twierdził, że inne są słabe - Natalie jest piękna jeszcze bardziej kiedy gra. Piękna w tym co robi W roli Lorenza niejaki Javier Bardiem też był świetny. Goya - nie Forman sie starzeje bo kondycja nie ta, ALE ! --@ Gdybym miał wychwalić go za to, co nakręcił nie starczyłoby mi języka. Idealne dla niego klimaty, to jest... ograniczenie. Zauważyliście, że we wszystkich filmach Formana szalenie interesujące osobowości, (mówie o tych nowszych, nie przykładowo tych od czasów bodaj "Miłości blondynki"), poruszają się w świecie nakazów i ogranczeń. Nasila to wrażenie, że wszyscy jesteśmy w otwartym zakładzie psychiatrycznym , w którym z kolei wielkie umysły, potrzebujące przestszeni - są jednak, właśnie przez chorych ludzi, jedyni w zamknięciu. Zupełnie na odwrót, zupełnie nie tak, jaka powinna być logiczna kolej rzeczy.
Jaki jest jej status?
Żydówka.
Jak zareagowałeś na tę prośbę?
Obiecałem błagać o jej uwolnienie.
Na jakiej podstawie?
Wziąłem pod uwagę wielkość darowizny, jak również fakt,że jest jeszcze bardzo młoda.
Przyznała się?
Tak, ojcze. Została "przesłuchana".
Możemy przyjąć ten wspaniałomyślny dar z pokorną wdzięcznością. Możemy także wyryć nazwisko ofiarodawcy
w kamieniu w klasztorze dla upamiętnienia jego szczodrości na zawsze. Jeżeli chodzi o córkę, będę modlił się do Pana,aby obdarzył ją Swoim miłosierdziem. Oczywiście uwolnienie jej zaprzeczy podstawowym zasadom naszej wiary, ponieważ sugerowałoby to, że Kościół wątpi w siłę "przesłuchania".
Ten film nie jest o Goi. On jest elementem w układance, elementem ważnym. Nie ma tu właściwie jakiegoś głównego bohatera... Lorenzo pasowałby najbardziej... ta niepewnośc jest spowodowana tym, że pierwszym planem jest wielka ideologiczna wojna.
Rewolucja Francuska... wielka dziura w historii... szczytne idee kontra tragiczne, ale co z tego jeśli obie strony opowiadające się za nimi były popierdolone? Sieczka. Krew. Głupota. Nie będzie wolności dla wrogów wolności... tamci tych ci tamtych, czyli what goes around comes around...
Goya wypowiedział przypadkowo moją esencję kina. Bardzo...bardzo.
/Widzę te wybuchy,
/ale nie mogę ich usłyszeć.
/Straciłem słuch.
/Jestem teraz całkowicie głuchy,
/ale każdego poranka
/dziękuję Bogu,
/że nie pozbawił mnie wzroku
/i jestem w stanie zobaczyć
/i przelać na papier wszystko,
/co się tutaj dzieje.
Ale szybko sie filmik zakonczyl i mozna bylo jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze i jeszcze ciekawiej to wszystko rozwinąc, nawet do 4 godzin. Szkoda. Taki w sumie prosty filmik, drugiego Amadeusza to sie nie spodziewajcie w żyyyciu... Ale natalka bardzo... bardzo. Popisała się dziewucha.
Wracając do tematu: zakończenie powiem wam, bo to chyba już standard - trupie i nie mam pojęcia dlaczego, ale mnie rozbawiło. W sumie nie powinno .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Pią Cze 22, 2007 3:56 pm Temat postu: |
|
South Park- The Movie- Pierwszy raz widziałem to cudo jakies 5, 6 lat temu, nie obejrzywszy żadnego odcinka, ale wiedząc o SP niemal wszystko, chyba głównie za sprawą licznych kontrowersji ktore wokol tej amerykanskiej karykatury krążyły. South Park celuje we wszystkich, którzy szczegolnie nerwowo mogliby zareagowac na humor z nimi zwiazany... od gwiazdek po sekty (w formie głównie religijnej).
Kiedy oglądałem SP te 5, 6 lat temu, widziałem w tym w sumie tylko popiepszony humor. Motyw z Billem Gatesem który znowu wypuścił gównianego Windowsa (wtedy to jednak jeszcze był temat do "nowych" zartow), czy niewiele przed tym decyzja, że czarnoskórzy będą tarczą dla białych (czytaj zostaną wybici), albo Saddam, prywatna dziwka Szatana, który cierpi na samotnośc... i jest przez niesfornego Saddamka wykorzystywany, no i przede wszystkim igranie wulgaryzmami (szczególnie dużo było ich w pierwszych odcinkach, obecnie nie są raczej już tak wykorzystywane) oraz nastrojami Amerykańsko - Kanadyjskimi. To prawda, że Amerykanie nieprzepadają za Kanadyjczykami, z czego jeszcze nie zdawałem sobie wtedy sprawy.
South Park nie ma i nigdy nie miał specjalnych ambicji. I w sumie to jest jego plus, tutaj prześmiewcza jest nawet forma, właśnie... Znam wiele osób, które South Parka nienawidzą. Kiedy pytam się czemu, nie mówią o wyśmiewaniu rzeczywistości, czy nieskończonych pokładach absurdów w głowach twórców, tylko o wykonaniu tego wszystkiego (EU).
Kolejna sprawa, film jest MUSICALEM (o żesz ja pierd. ) i wypadałoby jakoś... ocenić zawartość muzyczną. Z tego co wiem, fani serialu za filmem raczej nie przepadają, wręcz nie podoba im się, że jest to musical. Z kolei z tego co ja myślę, szkoda, wielka szkoda, że serial też nie jest wyśpiewywany. To byłoby coś! (pomijam odcinek Z Jennifer Lopez... TACOOOS!!! ).
Drugi South Park się nie zdarzy, powieli raczej los Rage Against The Maschine, to znaczy, że wszelka, nawet najdrobniejsza próba podróbki nie przejdzie niezauważona przez fanów (w obu przypadkach już armii). Polski SP, tj. Wlatcy móch zapowiadał się dobrze, ale nie starczyło twórcom jaj. Tego co ostatnio leci już niemogłem oglądać, umierałem z nudów. Nie przekreślam jednak tego serialu, tym bardziej że przydałoby się więcej animacji na naszym rodzimym rynku, ale ukryc się nie da, że ci od SP mają te "jaja" od już jedenastu sezonów... i będą na bank jeszcze 4... i jeśli się to nie skończy, to zapewne na część druga kinówki trzeba będzie poczekać. SZKODA bo właśnie teraz, mógłby powstać najlepszy w historii przesmiewczy i doslownie rozkladajacy na czynniki pierwsze film w historii - nigdy potrzeba kolejnego South Parka nie była tak wielka. Za mało Busha, za dużo abstrakcji. W przypadku SP jakiekolwiek "dojrzenie" brzmi absurdalnie - to byłby dramat serii. Czy jednak w zupełności tak jest? Może właśnie taki gest ze strony twórców czeka nas na samym końcu. Pierwszy raz od tylu lat coś na poważnie?
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Przekręt- ( tak dla ciekawostki, Guy Ritchie, tj. "żeryser" jest partnerem seksualnym pewnej śpiewającej kabalistki "You only see what your eyes want to see...". Koniec ciekawostki. )
Pisze o filmie bo 19 leciał na AXN (zapewne będzie powtarzany) i jest to film na wskroś wyjątkowy. Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że, kurka wodna, ten Brad Pitt to jest naprawde niezły aktor. Fight Club tylko utwierdził mnie jeszcze mocnej w tym przekonaniu, tak, nie boje sie tego powiedzieć BRAD PITT AKTOREM DOBRYM JEST. A myster-fucker-madonny jest naprawde dobrym, kurna, "żeryserem".
Film jest mocno pokręcony, ale w przeciwieństwie do opisywanego przeze mnie gdzies tam na górze Dawidka, Gaj Riczi wykorzystał nieco inny tego pokręcenia rodzaj, tj. wszelaka nieprzewidywalność i absurdalnośc składa się na naprawdę wielką kupę dążącego do naszego zbierania się z podłogi ŚMIECHU(y?y).
Są, generalnie, dwa wątki. Pierwszy wokół brylantu (motyw z uciekającymi złodziejami po prostu mnie zmiażdżył, ale - tu kolejna ciekawostka - jest to żywcem wyjęte z autentycznego zdarzenia, cała ameryka się z onych zbóji wtedy śmiała ), z kolei ten drugi tyczy się nieprzewidywalnego cygana, który okazuje się wybitnie wybitnym bokserem. Ale fabuła jest juz raczej nie do streszczenia Czuć tutaj woń Tarantina, jeszcze ciut ciut więcej woni Scorseze, ale u źródeł tego łachowatego filmu należy się dowąchiwać w sumie wyłącznie jednego, wielkiego angielskiego pouczenia wymierzonego wszystkim tandeciarkim komedyjkom amerykańskim, i im pochodnym gniotom. CO Z TEGO ŻE TO MOŻE PACHNIEĆ "NIENOWOŚCIĄ" Właśnie w tym urok, w tej "nienowości", to znaczy modlić się należy o to, żeby diabeł czy bóg (niepotrzebne skreślić) nigdy nie pozwolił grzebać w angielskim humorze, ani tym bardziej nie pozwolił go amerykanizować!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Nie Cze 24, 2007 10:53 am Temat postu: |
|
Kiedy Lem umarł, niemiecki Bild napisał, że Solaris jest tak samo ważny jak Faust Goethego. Polska prasa raczej nie zachwycała się Lemem tak, jak zagraniczna. Telewizja Polska puściła info, że zmarł jeden z najwybitniejszych, i najmądrzejszych pisarzy i myślicieli polskich. Ale priorytetową informacją była rocznica śmierci Jana Pawła II. Później wszyscy próbowali się z tego jakoś wykaraskać, ale ludzi obchodził martwy od roku Karol Wojtyła bardziej, od dopiero co Lema... może to przez wywiad, który udzielił na niedługo przed końcem swojego życia?
Solaris- Jakoś bez echa przeszedł ten film Soderbergha. Z tego co pamiętam ludzi obchodziło najbardziej to, że pokazano... pośladki Cloneya. Lem marudził, że film jest zbyt skupiony na relacjach między Kelvinem a jego samobójczą kochanką, ale podobało mu się, że film jest tak barwny i kolorowy - zapewne chodziło mu o wykonanie planety Solaris, bo ta naprawde wygląda w porządku. Ale i tak inaczej, niż sobie wyobrażałem. Jest jeszcze pierwowzór made in poland, z pewnością wierniejszy Lemowi od działa Soderbergha, co nie znaczy, że lepszy. Na tej Lem podobno tąpał nogami i krzyczał: "to nie tak! nie tak!"... podziwiam ludzi, którzy wszystko z Solarisa zrozumiali, zważywszy że Lem używał do opisów tak zawiłego, w sumie naukowego języka, jak dla porównania Schulz poetyckiego...
Dobra do rzeczy: mamy tu miliony włożone w budżet i reżysera, który poza ambicjami ma duży talent. Ale przede wszystkim mamy jedną z najlepszych książek na świecie jednego z najlepszych pisarzy na świecie. Do tego nie wolno podejść jak do jakiejś zwykłej fabułki, Solaris Lema na dobrą sprawę nawet nie ma tradycyjnego zakończenia. Pisarz, pisał tą książkę nie mając pojęcia, dokąd ta historia poprowadzi i... właśnie tak zakończył . Soderbergh zmienił z tej ksiązki bardzo dużo, a właściwie to dodał (albo ja czytałem bez zrozumienia w dodatku wspominam po zbyt długim odstępie czasu), i zupełnie niepotrzebnie. Z jednej strony film jest delikatny, stonowany - nic nie dzieje sie tutaj szybko, aktorom bliżej do Broken Flowers niż Chłopców z Ferajny. Ale z drugiej, ksiązke Lema czytało się inaczej niż oglądało film, to znaczy w centrum uwagi była niepojęta tajemnica planety i jej magia. Urojenia, brak dopowiedzeń... zdarzenia nawet z początku nie powinny być na początku: pierwsze dziesiąt minut filmu powinny zając pracę wyłącznie montazystow. Stacja badawcza była (dla mnie) brudna, ciemna, kontrastujaca z cudownymi kolorami i barwami zza kabin, które Solaris zmieniał w zależności od pory położenia słońc. A najmocniejszym punktem książki były notatki na temat planety poprzednich ekspedycji naukowych... i motyw z zanużeniem w Solarisie, czy nie ciekawiej byłoby zacząć właśnie od tego? No bo nie wierze, że nie wystarczyło na to budżetu. To mozna było nakręcić, ba, nawet zrobić z tego historie w historii jak w "Przyczajonym Tygrysie..." zabierającą nie tylko pare minut filmu. Olbrzymie pole do popisu i inwencji reżysera!
Podobało mi się to, że film nie "epatował" futurystycznymi gadżetami, bajerami, świecidełkami. Było tego trochę w wykonaniu stacji - niepotrzebnie - i oczywiście planety, ale w centrum byli aktorzy. Mam do "przebajerowania" uraz po fatalnej Misji na Marsa fatalnego Briana de Palmy, który podobno starał się zrobić Kubrickowski film. Właśnie... Ja wiem, że to S-F, nie do końca Kubrick (i znowu gadam tylko o nim...), ja wiem, że to przyszłośc, i teoretycznie zupełnie nie Lynch (jesli mam posługiwać się tymi bardziej znanymi twórcami, w końcu to reszta z nich czerpie.....), ale z mikstury ich filmowej formuły, z wykorzystaniem ich wizji filmowych można było zacząc bawić się z Solarisem Lema. Ja własnie w ten sposób odbierałem książkę, a już jestem pewny, że własnie tak można było zrobic dzieło najbliższe poziomem literackiemu pierwowzorowi.
Amerykański Solaris, nie wyszedł, chociaż jako taki film jest naprawdę conajmniej ciekawy. Ale nie lubie, kiedy twórcy fimowi biorą się za książki tak wybitne, zmieniając co im się podoba w nadmiernej ilości. OK, można ze zwykłymi, ale Lema bardzo niepotrzebnie poprzekręcano... przyznaje, zakończenie było ciekawe, ale zburzyło całą esencję ksiązki. Bo ona się nie skończyła, nic nie wyjaśniła, pozostawiając czytelnika wśród czarnych myśli, zupełnie jak Kelvina i reszte załogi (tak, Solaris jest wyjątkowo negatywnie nastrajającą ksiązką...). W Solarisie mowa była o Bogu, sensie ludzkiej egzystencji, przeznaczeniu i miłości. Cóż, można się było spodziewać, że Ameryka wybierze to ostatnie.
A może sam nie wszystko załapałem z filmu?
I am home now.
(beat)
I try to find the rhythm of the
world where I used to live... but I
feel completely and continually out
of-sync. I am separate. Why did I
return to Earth and lie about what
happened? Lie about having contact
with something like Solaris? I
knew something else was out there,
and didn't tell a soul. I left
them in the dark. We all did.
- Snow był beznadziejny,
- Cloney taki sobie,
- Muzyka... miodzio. Ma ktoś soundtrack?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
the patient
Part of Tool
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 6510
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Silent hill
|
Wysłany: Nie Cze 24, 2007 11:14 am Temat postu: |
|
Wzgórza mają oczy 2 <<----- jak 1 była znośna, tak dwójka do niczego. film jest tylko obrzydliwy przez 10 minut, reszta nuda, takie to bez wyrazu... szkoda to opisywać.
3/10
Shinobi - "opowiada historię pary kochanków – członków rywalizujących ze sobą klanów ninja. Kiedy w wyniku intrygi shoguna oba klany rozpoczynają ze sobą wojnę miłość bohaterów zostaje wystawiona na ciężką próbę."
oceniać nie będę, gdyż będę nie obiektywny, lubię naprawdę takie filmy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
the patient
Part of Tool
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 6510
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Silent hill
|
Wysłany: Nie Cze 24, 2007 8:02 pm Temat postu: |
|
The number 23 - "Pewien mężczyzna (Jim Carrey), przeczytał książkę, która dokładnie odzwierciedla jego życie. Powieść kończy się zabójstwem..."
Jeżeli komuś z was podobał się bardzo film "mechanik". "pułapka" w żadnym wypadku nie będziecie zawiedzeni. Film dla wymagających widzów. Pozycja obowiązkowa.
10/10
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Subterranean
Sahasrara
Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: POZNAŃ
|
Wysłany: Wto Cze 26, 2007 1:04 pm Temat postu: |
|
A gdzie to leci? w kinach, czy w tv? Czy może jakimiś mniej legealnymi ściezkami trzeba się posłużyć? Bo przyzam się bez bicia, że nic o tym filmie nie słyszałem, ale "Mechanik" mi się bardzo podobał...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
the patient
Part of Tool
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 6510
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Silent hill
|
Wysłany: Wto Cze 26, 2007 1:20 pm Temat postu: |
|
[link widoczny dla zalogowanych] tu coś więcej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Pon Lip 02, 2007 5:10 pm Temat postu: |
|
MECHANIK
...
Zabić Drozda- Męczyłem do 3 rano, juz nie mam takiej kondychy jak kiedys... kiedys to moglem sobie do 4 pisac cokolwiek, po 3 godzinach wstac, godzinke przeznaczyc na dojscie do szkoly i jakos w miare funkcjonowac. Teraz juz nie.
W sumie od Zabic Drozda moglibysmy zaczac datowac zainteresowanie Amerykanskim kinem filmami sądowniczymi. Jasne, ze to nie jest pierwszy tego typu film (wydaje mi sie, ze widzialem juz starszy), i nie jest to tez z drugiej strony obraz, ktorego akcja toczy sie w wiekszosci na lawach wymiaru sprawiedliwosci. Nie da sie ukryc ze Zabic Drozda jest gorący. A właściwie parzący. Wywoływał skrajne emocje, ponieważ dotykał problemu rasizmu, dyskryminacji, niesprawiedliwosci najwyzszych organow, przede wszystkim osmieszal ludzki strach przed czarnymi, a to w taki sposob, ze frustracje i niepokoj spoleczny odzwierciedlaly w tym filmie... dzieciaki i stary, jak sie okazuje, popierdolony i ochydny dziadek. Niby luźny film, niby Gregory Peck w roli idealnego ojca, ale ja naprawde juz nie moglem ogladac sztucznej gry i zbyt szybkiej i często niepotrzebnie urozmaicanej fabuły. Zabic Drozda niestety, postarzal sie, i juz do niego nie wroce.
Ostatni Król Szkocji- kurwa prezydent Ugandy umie po angielsku a u nas ani jeden nie potrafił
O filmie było głośno za sprawą rewelacyjnej kreacji Foresta Whitshakera, jest porażająca, ten koleś naprawdę jak przygroził oczami to wierzyłem do tego stopnia, że powiedziałbym cała prawdę i tylko prawdę, nawet jęsli nie miałbym o niej pojęcia Nie no, piorunująca była ta rola, naprawdę. Druga sprawa, pytam sie ludzi i nikt, ale to nikt nie zauważył że w tym filmie grała kumpela Maynarda ze studiów. Oczywiście nie wiecie o kogo chodzi, muahaha! Scally z Archiwum X czyli Gilliam Anderson po latach męczenia buły z tym serialem wreszcie zaczęła pokazywać, że potrafi grac różne role, i powiem wam, że jest naprawdę dobra! I like that.
Film jest na faktach, dobrze że powstał, w końcu reżim tego kolesia ma na konice 300 000 ofiar... z racji tego, nie napisze teraz, że to zupełnie nie moje klimaty i że męczyłem się od połowy oglądania, oraz że gdyby nie Forest Whitshaker, wcale bym was do filmu nie zachęcał
Zielona Mila - jakieś 7 razy chciało mi się beczeć. No, przesadziłem... z 9
Efekty specjalne bardzo mnie raziły... ale zrozumiałem, że cała ta historia jest w końcu opowiadana przez... nie ważne jakiego dziadka. No właśnie wszystko co chciałbym napisać o tym filmie, zepsułoby zabawę tym, którzy go nie widzieli.
Więc enigmatycznie napisze, że patent scenarzystów Prison B. (tak dla ogólnego zarysu, wszyscy to w końcu widzieli), polegający na tym, że kiedy jest jakiś problem, sklonuje się dziesięc razy kiedy będzie rozwiązywany, najwidoczniej wcale nie jest niezbędny... w tym filmie... powiem krótko... nic się nie komplikuje, albo niewiele i nieznacznie. Wydaje się, że jest inaczej, ale tak naprawdę, wszystko jest przewidywalne i takie, jak powinno być... nawet ta okropna śmierć bez namoczonej gąbki... miała swój sens. I wydawać by się mogło, że ten film jest z tego powodu nudny, z powodu nadmiernej prostoty. To by było oczywiste.
Ale 3 godziny gapiłem się na ekran bez zmróżenia oka, bez cienia zmęczenia. Bez cienia wątpliwości, że to jeden z filmowych wypałów ostatnich lat. Ale nie przesadzałbym z nadmiernym wychwalaniem.
Polecam wszystkim przeciwnikom kary śmierci, ale przede wszystkim jej zwolennikom. Chociaz egzekucja Pana "najbardziej zlego" mnie zdziwila...
Mysli pan, ze jesli czlowiek zaluje zla, ktore wyrzadzil... to moze wrocic do czasow kiedy byl szczesliwy... i pozostac w nich na zawsze? Moze tak wyglada niebo?
Ożeniłem się, gdy miałem 18 lat. Spędziliśmy pierwsze lato w górach. Kochaliśmy się co noc. A potem leżała... z odsłoniętymi piersiami w blasku ognia. I czasem rozmawialiśmy aż do wschodu słońca. To były moje najlepsze czasy.
...
Żałuję tego kim jestem.
Proszę, nie zakładaj mi tego na twarz.
Nie chcę ciemności.
Boję się ciemności.
Niebo, jestem w niebie
Niebo, niebo
Jestem w niebie
Niebo, niebo
Jestem w niebie...
Zabił je ich miłością. I tak jest na całym świecie codziennie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Subterranean
Sahasrara
Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: POZNAŃ
|
Wysłany: Wto Lip 03, 2007 5:45 am Temat postu: |
|
Nic ostatnio nie ogladam... Co mnie przeraża bo wcześniej był przynajmniej jeden film dziennie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Wto Lip 03, 2007 11:26 pm Temat postu: |
|
No ja jeszcze trzymam poziom, dzisiaj okolo 300 klipow i Ghost In The Shell 2 (1 nie wiedzialem ale ponoc nie trzeba bylo do 2). Fajnie wykonane, duzo mysli wlozonej, ale przynudnawe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Subterranean
Sahasrara
Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: POZNAŃ
|
Wysłany: Śro Lip 04, 2007 4:59 am Temat postu: |
|
Jedynka dużo dużo lepsza. Scena z deszcem w jedynce to majstersztyk.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|