Forum TOOL Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

nauka/biologia/technika

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum TOOL Strona Główna -> » Off topic
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
lady of the flowers
Sahasrara



Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 4677
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie Sie 27, 2006 5:57 pm Temat postu:

hmm, no to jak masz taki ranking planet to teraz 2. w kolejności powinna wskoczyć na pozycję lidera Very Happy

mnie się najbardziej Saturn podoba Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lady of the flowers
Sahasrara



Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 4677
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią Wrz 01, 2006 2:26 pm Temat postu:

Sensacyjne doniesienie ws. terapii genowej

Świat obiegło sensacyjne doniesienie - terapia genowa uwolniła od złośliwego nowotworu dwóch pacjentów, którym konwencjonalne metody leczenia nie dawały szans.

[link widoczny dla zalogowanych]

super Exclamation


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nothing
Part of Tool



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 7351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon Wrz 04, 2006 2:10 pm Temat postu:

PLACEBO Arrow


Jak działają leki antydepresyjne
Zanim jeszcze środek antydepresyjny zostanie połknięty, zanim się rozpuści i trafi do krwioobiegu oraz w głąb istoty szarej mózgu, niektórzy pacjenci z depresją już zaczynają czuć się lepiej.


Dlaczego? Ponieważ myślą, że poczują się lepiej. Eksperymenty wykazały, że u niektórych ludzi depresja zaczyna ustępować nawet,podany im „lek” to tylko pigułka z cukru.
Oczywiście to nie wystarczy do całkowitego wyleczenia depresji. Jednak jeśli u niektórych pacjentów placebo może oszukać mózg tak, by zaczął czuć się lepiej, to znak, że prawdopodobnie zadziała u nich też leczenie prawdziwymi środkami antydepresyjnymi.

Wyniki nowych badań, opublikowane w zeszłym tygodniu na łamach „American Journal of Psychiatry” wykazują, że efekt placebo może zapoczątkować prawdziwe leczenie depresji rozpoczynając w mózgu zmiany, które będą potem kontynuować odpowiednio dobrane środki antydepresyjne.

Odkrycie jest ważnym krokiem ku lepszemu wyjaśnieniu tego, komu leki mogą naprawdę pomóc i jakie inne czynniki pomogłyby pacjentowi z depresją poczuć się lepiej.

Jak dowodzą lekarze, najprawdopodobniej ogromne znaczenie ma także nastawienie pacjenta. Niezachwiana wiara w to, że otrzyma pomoc oraz możliwość otwartego mówienia o swoich odczuciach pozwoliły wstąpić na drogę ku wyzdrowieniu 32- letniemu Chuckowi Parkowi z Culver City w Kalifornii. Był on w grupie 51 uczestników badań i należał do tych 26 ochotników, którzy otrzymywali placebo przez całych dziewięć tygodni eksperymentu. Kolejnych 25 ochotników dostawało w tym czasie środki antydepresyjne. - Po kilku tygodniach zacząłem czuć się nieco lepiej – mówi Park. - Gdy pielęgniarka, Michelle pytała mnie jak się czuję, wiedziałem, że nie było to tylko powierzchowne pytanie, mogłem jej o tym naprawdę opowiedzieć.

Wkrótce po rozpoczęciu podawania placebo u niektórych osób zmniejsza się mierzona elektroencefalogramem (EEG) aktywność grzbietowobocznej przedczołowej kory mózgu - obszaru, który jest szczególnie aktywny u pacjentów z depresją. To zmniejszenie aktywności jest wciąż zbyt małe, aby przezwyciężyć depresję, jednak te osoby, których mózgi reagowały na pigułki z cukru okazały się podatne również na działanie środków antydepresyjnych. Park, którego stan nieco się poprawił po placebo, zauważył, że jego depresja całkowicie ustąpiła po zakończeniu całych badań, gdy zaczął brać leki przeciwdepresyjne.

- To bardzo spektakularny i klarowny przykład, że lekarstwa to nie wszystko - mówi Aimee M. Hunter z University of California w Los Angeles, psycholog i główny autor badań. - Jeśli istnieje recepta na to, by poczuć się lepiej, znajdą się na niej leki, ale jest już wiadome, że obejmuje także inne czynniki.

Zmierzona podczas badań odpowiedź pacjenta na placebo wydaje się być czynnikiem znaczącym. Badacze przypisali efektowi placebo około 19 procent poprawy nastroju zmierzonej za pomocą skali depresji.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lady of the flowers
Sahasrara



Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 4677
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pon Wrz 04, 2006 3:10 pm Temat postu:

ano, to coś podobnego jak siła autosugestii Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nothing
Part of Tool



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 7351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob Wrz 09, 2006 9:34 am Temat postu:

nanotechnologia Exclamation Exclamation Exclamation Exclamation

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaratustra
+Przyjaciel



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/Nowa Ruda

PostWysłany: Sob Wrz 23, 2006 10:29 am Temat postu:

Pozwolicie ze sobie skopiuje, bo potem jak bede mial czas czytac, nie wiadomo czy link bedzie aktualny:




**********************************


Po co człowiekowi muzyka?
Gdy nucimy sobie, albo wystukujemy rytm usłyszanej niedawno piosenki, większość z nas nie zastanawia się, dlaczego akurat ten utwór tak łatwo wpadł nam w ucho i wszędzie nam towarzyszy. Po prostu dobrze brzmi – myślimy sobie, podobnie jak nasza ulubiona potrawa po prostu dobrze smakuje.


Jednak rosnąca liczba neurologów i psychologów zaczyna dokładniej przyglądać się temu zjawisku. Na przykład naukowcy w Instytucie Neurologicznym w Montrealu przeskanowali mózgi muzyków i stwierdzili, że „dreszczyk”, jaki ci odczuwają, słysząc poruszające ich fragmenty muzyki, wynika z uaktywniania się tych samych części mózgu, jak podczas stymulacji spowodowanej jedzeniem czy seksem.






Ponieważ oczywistym wydaje się, że w jakiś sposób jesteśmy „zaprogramowani” na muzykę, niektórzy naukowcy postawili sobie kolejne pytanie - jak do tego doszło? W książce „This is Your Brain on Music” Daniel Levitin, neurolog z McGill University, wyjaśnia, że „pytanie o podstawę, tę powszechną ludzką umiejętność, to pośrednio pytanie o ewolucję”.

Fakt, że muzyka jest zjawiskiem powszechnym wśród różnych kultur i towarzyszy człowiekowi od bardzo dawna – archeologowie odnaleźli instrumenty muzyczne sprzed 34 tysięcy lat p.n.e. i niektórzy z nich wierzą, że resztki wydrążonej kości sprzed 50 tysięcy lat, znalezione w siedlisku neandertalczyka, to pierwotny flet – sugeruje, że to rzeczywiście może być wrodzona ludzka przypadłość. Niejasny jest tylko cel, czemu ona miałaby służyć.

Ewolucyjne korzyści wynikające z naszego upodobania do jedzenia (odżywianie) i seksu (prokreacja) dają się bardzo łatwo wyjaśnić. Z muzyką sprawa jest jednak dużo bardziej skomplikowana. Pytanie o sens muzyki stało się jedną z wielkich niewiadomych na polu psychologii ewolucyjnej – kontrowersyjnej dyscypliny, zajmującej się ustaleniem pochodzenia różnych aspektów zachowania współczesnego człowieka, od wychowywania dzieci po religię.

Niektórzy psychologowie ewolucyjni sugerują, że muzyka wzięła swe początki ze sposobu, w jaki samce zwracały na siebie uwagę samiczek i próbowały robić na nich wrażenie. Inni widzą jej korzenie w relacji między matką a dzieckiem. Trzecia hipoteza brzmi tak: muzyka jest społecznym spoiwem, które pozwalało tworzyć wspólną tożsamość u wczesnych społeczności ludzkich.

Niewielu czołowych psychologów głosi, że w muzyce nie tkwi zupełnie żaden cel adaptacyjny, a po prostu udaje jej się – jak pisze harwardzki psycholog Steven Pinker – „łaskotać czułe miejsca” w obszarach mózgu, które wyewoluowały do innych celów.

W książce z 1997 roku, „How The Mind Works”, Pinker ochrzcił muzykę mianem „słuchowego serniczka”. Od tego czasu określenie to stanowi wyzwanie dla muzykologów, psychologów i neurologów, którzy są odmiennego zdania.

Pierwszym myślicielem, który spróbował znaleźć miejsce dla muzyki w porządku Darwina, był sam Karol Darwin. W swojej książce z 1871 roku „The Descent of Man” twierdził, że „muzyczne nuty i rytm były na początku rozwijane przez przodków rodzaju ludzkiego po to, by oczarować płeć przeciwną”. Za przykład służył mu śpiew ptaków. U wielu gatunków ptaków osobniki męskie świergolą po to, by zrobić wrażenie na samiczkach. Zależnie od gatunku samiczki ulegają tym samcom, którzy charakteryzują się szerokim repertuarem albo najbardziej złożonymi i niepowtarzalnymi melodiami.

Największym obrońcą tego modelu jest dziś Geoffrey Miller, psycholog ewolucyjny z University of New Mexico. Twierdzi on, że w dawnych społecznościach śpiew i taniec mogły działać w sposób, w jaki czyni się to jeszcze dziś w rdzennych kulturach amerykańskich – jako substytut polowań i wojen. Umiejętność tworzenia pomysłowych melodii i rytmów miałaby być wiązana z inteligencją i kreatywnością, a długie, żmudne tańce są dowodem czyjejś wytrzymałości – a to rodzaj cech, które wybredna samiczka chciałaby widzieć u swojego potomstwa.

Nawet dziś Miller twierdzi, że w muzyce pozostało jeszcze nieco jej prokreacyjnych korzeni. Patrząc na 6 tysięcy najnowszych płyt z jazzem, rokiem i muzyką klasyczną, Miller wylicza, że 90 procent z nich zostało stworzonych przez mężczyzn, i że większość ich dzieł powstała, gdy mieli 30 lat, co jest – jak podkreśla – również wiekiem największej aktywności seksualnej.

Miller wskazuje tu zwłaszcza na przykład Jimiego Hendrixa. Pisze, że mimo iż muzyk zmarł w wieku 27 lat, miał wiele „romansów z setkami fanek, utrzymywał jednocześnie długoterminowe relacje z co najmniej dwiema kobietami i został ojcem co najmniej trójki dzieci w USA, Niemczech i Szwecji. Gdyby żył w warunkach sprzed czasów kontroli narodzeń, pewnie byłby ojcem o wiele większej liczby dzieci”. Według Millera, swoje seksualne powodzenie Hendrix zawdzięczał raczej muzycznemu statusowi niż sławie i charyzmie.

Daniel Levitin dostrzega pewne atuty w modelu seksualnej selekcji, ostrzega jednak przed szukaniem dowodów na tę teorię we współczesnej muzyce. Ważne jest, by pamiętać, że „nie chodzi o kogoś chodzącego ulicą i słuchającego muzyki z iPoda, ani o kogoś słuchającego w filharmonii koncertu Mahlera”. Otoczenie, w którym muzyka ewoluuje, jest o wiele bardziej złożone. Nawet dziś zachodnie wyobrażenie koncertów, które oddziela wykonawcę od słuchaczy oraz muzykę od ruchu, jest anomalią. W wielu językach świata, jak podkreśla Levitin, „jest tylko jedno słowo na określenie muzyki i tańca”.

Inni są jednak bardziej sceptyczni. David Huron, muzykolog z Ohio State University, twierdzi, że model Darwina sugerowałby istnienie różnic w uzdolnieniach muzycznych w zależności od płci. Zwykle bowiem – argumentuje - seksualna selekcja prowadzi do „dymorfizmu”, różnicy w cechach między samcem a samicą. – Tylko paw, a nie pawica, ma piękny, barwny ogon – zwraca uwagę Huron.

- Nie jest wcale oczywiste, czy mężczyźni mają większe zdolności od kobiet w oczarowywaniu kogoś serenadą spod balkonu – dodaje. Zgadza się z nim Steven Mithen, archeolog z England's Reading University. W swojej książce “The Singing Neanderthals” (Śpiewający neandertalczycy) pisze, że męska dominacja, którą Miller widzi w nowoczesnym przemyśle nagraniowym, jest słabym dowodem na różnicę we wrodzonych zdolnościach. Równie dobrze można by to wyjaśnić seksizmem.

Faktycznie, jeśli prawidłowe byłoby to drugie wyjaśnienie, to kobiety były pierwotnymi twórcami muzyki. Jedną z najpowszechniejszych form muzycznych jest przecież kołysanka.

– Wszędzie na świecie matki uspokajają swoje dzieci, używając do tego głosu – mówi Sandra Trehub, psycholog z University of Toronto. – Nie ma kultury, w której nie byłoby tego.

Trehub przeprowadziła badania, które pokazują, że matki - zwracając się do swoich dzieci - niemal automatycznie zaczynają używać bardziej melodyjnego tonu, najbardziej wtedy, gdy nie mogą dotknąć dziecka. To zaprowadziło kilku badaczy, łącznie z Trehub, do rozważań, czy muzyka nie podległa przypadkiem ewolucji od czasów używania jej jako narzędzia do uspokajania dzieci w społecznościach łowiecko-zbierackich. Inaczej niż u innych naczelnych, ludzkie potomstwo nie może po prostu trzymać się pleców matki. Dlatego śpiewanie mogło być sposobem utrzymywania kontaktu matki z dziećmi, kiedy ta musiała zająć się innymi obowiązkami.

Najpopularniejszym wyjaśnieniem jest jednak to, że muzyka pojawiła się wśród ludzi jako sposób na tworzenie poczucia wspólnoty. Mogłoby to między innymi wyjaśniać, dlaczego muzyka – czy to śpiewanie hymnów, czy po prostu urodzinowego „Sto lat” – tak często jest obecna w społeczeństwie. Wzorem nie byłaby więc ani pieśń miłosna, ani kołysanka, ale właśnie hymn. (...)

Istnieją intrygujące wyniki badań, łączące muzykę z funkcją społeczną. Na przykład Daniel Levitin wylicza różnice między dwiema chorobami umysłowymi: syndromem Williamsa oraz autyzmem. Ludzie z pierwszą z tych chorób są opóźnieni umysłowo, ale jednocześnie „wysoce społecznie, werbalnie i muzycznie usposobieni”. Natomiast autyzm, który równie często oznacza mentalne ograniczenia, wiąże się z mniejszymi zdolnościami społecznymi i muzycznymi.

Jednak zdaniem Stevena Pinkera, żadne z tych wyjaśnień nie przekonują o teorii ewolucyjnej celowości muzyki. Pinker nie boi się dostrzec ewolucyjnych cech we współczesnym człowieku – w książce „How the Mind Works” (Jak działa umysł) poświęcił cały rozdział dowodzeniu adaptacyjnego charakteru emocji – ale jeśli chodzi o muzykę, upiera się nadal przy „słuchowym serniczku”.

- To zupełnie fałszywe wyjaśnienia, ponieważ zakładają to, co powinny udowadniać – że słuchanie wspólnie wydobywanych dźwięków spaja ludzi albo że muzyka łagodzi napięcia – mówi. - Ale wciąż brakuje wyjaśnienie, dlaczego tak się dzieje.

Muzyka może być czymś wrodzonym, ale równie dobrze może znaczyć, że w drodze ewolucji stała się produktem ubocznym języka, który Pinker postrzega jako faktyczną cechę przystosowawczą.

Nie tylko on jest sceptycznie nastawiony. W kwietniu tego roku przeprowadzono doświadczenie, kierowane przez Levitina, które miało na celu porównanie fizjologicznych reakcji wykonawców i słuchaczy. Podczas koncertu Boston Symphony Orchestra, dyrygowanej przez Keitha Lockharta, kilku muzyków oraz część słuchaczy podłączono do monitorów, które śledziły pracę ich serc, napięcie mięśni, oddech oraz inne emocjonalne reakcje ciała.

I choć Lockhart cieszył się z tego, że mógł być świnką doświadczalną Levitina, mówi, że zupełnie nie interesują go korzenie muzyki.

– Wystarczy mi, że wiem, że muzyka prowadzi do różnych emocjonalnych reakcji prawie u każdego, czym nie może pochwalić się żaden inny rodzaj sztuki.

– I nigdy specjalnie nie chciałem wiedzieć, dlaczego tak się dzieje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nothing
Part of Tool



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 7351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob Wrz 23, 2006 11:16 am Temat postu:

....wlasnie tez to znalazlem i chcialem tu wkopiowac hhehah Exclamation Twisted Evil Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nothing
Part of Tool



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 7351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto Paź 03, 2006 6:00 pm Temat postu:

Świat memów
MIRA MONTANA CZARNAWSKA
Nasze umysły są doskonałym siedliskiem memów. Czym są owe memy? Wszystkim, czego uczymy się przez naśladownictwo. Teoria memów każe inaczej spojrzeć na człowieka i kulturę, podważając to, co zwykliśmy o sobie sądzić.

Wszystko zaczęło się od biologii. W 1976 roku brytyjski zoolog, Richard Dawkins, napisał książkę "Samolubny gen" ("The Selfish Gene"), w której popularyzuje pogląd, że ewolucja biologiczna dokonuje się, nie mając na uwadze rozwoju gatunków czy grup, ani nawet dobra jednostki, ale wyłącznie geny. Geny są tym, co jest kopiowane - lub nie - i tylko współzawodnictwo genów kieruje wzorcem ewolucji biologicznej.

Uczony, rozważając ten coraz powszechniejszy wśród biologów pogląd, nie koncentrował się jedynie na genach, lecz szukał fundamentalnego wyjaśnienia samych zasad uniwersalnego darwinizmu. Zasadniczy pogląd Karola Darwina (1859) wyrażał się w następującym wywodzie: skoro istoty żywe zmieniają się w taki sposób, aby zwiększyć swoją zdolność do przetrwania, to przy nadmiarze potomstwa przetrwają tylko najlepiej przystosowane osobniki. Każda następna generacja będzie zatem coraz silniejsza i lepiej dostosowana do przeżycia. Jeśli żyjące istoty przekazały swoją charakterystykę następnej generacji, to znaczy, że charakterystyka, która pomagała im przetrwać, będzie w tej generacji bardziej popularna. Tam, gdzie mamy różnorodność, dziedziczność i selekcję, wystąpi również ewolucja. W ten sposób bez poparcia umysłu z chaosu rzeczy zaczną wyłaniać się wzory.

Richard Dawkins postawił w swojej książce pytanie, czy zasada ta, słuszna dla genów i świata biologii, ma jakieś inne zastosowanie. To znaczy - czy istnieją oprócz genów inne jednostki mogące się powielać. Odpowiedź jest o tyle zaskakująca, o ile bogata w konsekwencje. Tak, istnieją - odpowiada Dawkins. Są to memy - jednostki naśladownictwa.

Memem jest wszystko, czego uczymy się przez naśladownictwo: język, sposób ubierania się, przyzwyczajenia, przysłowia, teorie naukowe i przesądy. Sposób, w jaki prowadzimy samochód, i dania, które lubimy jeść. Styl naszych mieszkań i kierunek wyjazdu na wczasy, a nawet kolor autobusów w mieście. Memy to zachowania, historie, nawyki i umiejętności. Wszystko, co trwa dzięki temu, że przenosi się z jednego umysłu do drugiego przez naśladownictwo. Idee, przedmioty, sposoby robienia czegoś, nowe systemy komunikacji są memami. Są to "informacje" przekazywane od osoby do osoby, podlegające selekcji i ewolucji. Memem jest "coś, co zostało skopiowane", czy to będzie ruch ciała, czy powiedzenie, wzór artystyczny czy teoria naukowa.

Nie wszystko jednak, co dzieje się w naszym umyśle i wokół nas, jest memem. Nie jest nim zapach, jaki czuję, wąchając kwiat, wrażenie deszczowego dnia, smutek, który mi towarzyszy po odejściu bliskiej osoby. Memami nie są indywidualne, nieprzekazywalne odczucia i emocje. Jednak jeśli mój smutek ujmę w formę wiersza, jeśli przeniosę wrażenie, malując obraz, jest to już mem.

Jakie memy są powielane? Aby odpowiedzieć na to pytanie, spójrzmy na świat "z punktu widzenia memów". Istnieje ich tak wiele, że nie dość jest umysłów, książek, komputerów do ich powielania. Przypomnijmy, że ewolucja memetyczna kieruje się tymi samymi prawami co ewolucja biologiczna. Jedyną naczelną zasadą jest przetrwanie. Nie dzieje się "ze względu na dobro grupy", czy "dlatego że jest korzystna dla jednostki", lecz ze względu "na dobro" memów. Inaczej mówiąc: nie te memy przetrwają, które są dobre, właściwe czy pożyteczne dla człowieka, ale te, które łatwo się kopiują.

Należy zatem liczyć się z tym, że pewne pożyteczne dla człowieka memy przegrają, ponieważ nie są łatwe do powielania, inne zaś, złe i nieprzydatne, przetrwają, ponieważ ich kopiowanie nie nastręcza trudności. Niezwykłe rozprzestrzenienie się restauracji McDonald'sa czy popularność filmów o przemocy należy więc tłumaczyć nie tym, że są to "dobre" bary albo że ludzie "chętnie oglądają" takie filmy, ale tym, że są to po prostu memy łatwe do kopiowania. Wobec ewolucji memów człowiek ma niewiele do powiedzenia.

Podejście takie ukazuje kulturę w nowym świetle. Podobnie jak nasze ciała zostały ukształtowane poprzez współzawodnictwo między genami - mówią memetycy - tak nasze umysły, a nawet nasze "ja", są wynikiem współzawodnictwa między memami. Z tego punktu widzenia kultura jest produktem ewolucji memetycznej.

Socjobiolodzy argumentują na rzecz tezy, że w ostatecznej konsekwencji to geny mają wpływ na kształt kultury. Memetycy jednak twierdzą, że memy konsekwentnie przejmują kontrolę nad genami i dokonują własnej, niezależnej ewolucji.

Dla większości memów łatwiejsze jest przeżycie w grupie niż w izolacji, dlatego też memy łączą się we "współadaptujące się kompleksy memów", nazywane mempleksami. Są to zorganizowane grupy zabezpieczające swoje przetrwanie, inaczej mówiąc, organizujące się, tak aby były bez przerwy i na nowo powielane. Cała nasza kultura jest zbiorem memów. Mempleksami będą religie, mity czy systemy polityczne.

Jednakże nie tylko przejawy kultury są samoorganizującymi się memami. Również nasze umysły - twierdzą teoretycy ewolucji memetycznej - nie są w gruncie rzeczy niczym innym jak biologicznym replikatorem memów.

Przywykliśmy myśleć o sobie jak o świadomym, niezależnym i podejmującym decyzje podmiocie działającym. "Ja" mam wierzenia i wyobrażenia, "ja" pewne rzeczy lubię, innych nie, "ja" jestem czasem szczęśliwy, czasem nieszczęśliwy. Ale cokolwiek czynię, czynię to świadomie i odpowiedzialnie, a nawet jeśli brak mi odpowiedzialności lub świadomości, zawsze jednak "ja" czynię; jeśli ktoś za mnie podejmuje decyzje, to "ja" o tym wiem. Chodzę, mówię, czuję, cierpię. Ale cóż to jest "ja"?

Słowo to sugeruje jakieś świadome centrum istniejące wewnątrz umysłu, podejmujące decyzje i mające wolną wolę. Jednak ze znalezieniem takiego centrum naukowcy od dawna mają poważne problemy. Badania neurofizjologiczne mózgu coraz precyzyjniej odkrywają naszą wewnętrzną "mapę" - ośrodek ruchu, mowy, pamięci itd. Jednakże nie znaleziono jednego "miejsca", które byłoby odpowiedzialne za nasze "ja". Odrębnym zagadnieniem jest zresztą pytanie o naturę owego "ja". Czy jest to nadrzędny "ośrodek decyzyjny"? Czy jest to pamięć i osobowość? Bycie świadomym tego, co się dzieje? Jakkolwiek nie zostałoby ono zdefiniowane, nie znajdziemy w mózgu odpowiadającej mu funkcji.

Pamięć i osobowość, bez których rzeczywiście nie bylibyśmy tym, czym jesteśmy (i w tym sensie konstytuują one nasze "ja"), okazują się złożoną funkcją mózgu, a "ja" rozumiane jako nadrzędny ośrodek decyzyjny było wielokrotnie podważane przez eksperymenty wskazujące na to, że nasza świadomość decyzji nie wyprzedza bynajmniej działania. Jeden z takich eksperymentów przeprowadził w 1918 roku amerykański neurolog Benjamin Libet. Wybrana grupa wolontariuszy miała na zmianę podnosić lub opuszczać rękę, gdy przyjdzie im na to ochota. Chodziło o to, aby wykonywane ruchy były jak najbardziej świadome i kontrolowane za pomocą woli. Libet mierzył trzy rzeczy: czas poruszenia, czas, w którym badani zdecydowali się zadziałać, oraz czas, w którym "potencjał gotowości" w ich mózgu pokazywał, że koordynacja procesu już się zaczęła. Wynik eksperymentu wskazywał, że mija prawie pół sekundy ciągłego ruchu ręką, zanim osoba staje się tego świadoma. Skoro tak, to świadomość nie może być rzeczywistym inicjatorem działania, choć wydaje się nam, że jest.

Teoria memetyczna, opisująca świat z punktu widzenia memów, ma na to swoje wyjaśnienie. Ludzkie ciała i umysły utworzone zostały przez ewolucję genów, tak aby były zdolne do naśladownictwa. Umysły ludzkie stały się doskonałym siedliskiem dla zbioru memów. Zbiór ten samoorganizuje się i zapewnia swoje przetrwanie, tworząc korzystne dla siebie pojęcie "ja". "Ja" wierzę w Boga, "ja" lubię Louisa Armstronga, "ja" uważam, że najlepszy jest taki a nie inny proszek do prania. Memy zorganizowane w ten sposób gwarantują sobie szansę przetrwania.

To "ja" jest bowiem w stanie walczyć o swoje poglądy, argumentować za nimi i przekonywać do nich innych. "Ja" będę je rozpowszechniał i dążył, aby stały się modne, niejednokrotnie jestem wręcz gotów poświęcić swoje biologiczne życie, aby tylko przetrwały memy, których jestem tymczasowym nośnikiem. Nasze poczucie wolnej woli jest tylko złudzeniem. Memy, które wybieramy do rozprzestrzeniania, nie są - wbrew pozorom - selekcjonowane przez autonomiczne, wewnętrzne "ja". To, co czynimy, jest więc wynikiem dwóch nakładających się procesów ewolucyjnych: naturalnej selekcji i selekcji memetycznej. W istocie nie jesteśmy niczym więcej jak tylko maszyną memetyczną. Pierwszą - ale być może nie ostatnią.

Podejmuje się coraz więcej prób, aby zbudować sztuczną inteligencję, "człowiekopodobną" maszynę, myślącego robota. Nieodłącznie wiąże się z tym pytanie, czym jest człowiek, w czym zatem powinna być ta maszyna do niego "podobna"? Susan Blackmore, wykładowca psychologii w University of the West of England w Bristolu, sugeruje, że o odrębności i unikalności Homo sapiens świadczy nie jego inteligencja, nie zdolność logicznego myślenia i rozwiązywania problemów, nawet nie posługiwanie się językiem, a właśnie zdolność do naśladownictwa. Wszystkie pozostałe własności - twierdzi - są tego konsekwencją. Jeśli pogląd ten jest słuszny, to maszyna "myśląca" powstanie wówczas, gdy będzie zdolna do naśladownictwa dokładnie w taki sam sposób, jak czyni to człowiek.

Wyobraźmy sobie - abstrahując od wszelakich trudności technicznych, które są z tym związane - że udało się nam skonstruować robota, który doskonale imituje człowieka. Robot taki byłby przede wszystkim zdolny do naśladowania języka, jakim się posługujemy, i ruchów ciała. Z początku zacząłby więc kopiować ruchy i dźwięki ludzi znajdujących się wokół niego. Wkrótce nazywałby siebie "ja", tak jak czynią to ludzie. Zacząłby imitować memy wszelkiego rodzaju i obserwować je u innych. Z czasem "polubiłby" wczasy na Hawajach i coca-colę. Wykształciłoby się w nim wewnętrzne "ja", które ma "swoje" upodobania i pragnienia, "wolną wolę" i podejmuje decyzje.

Ktoś mógłby powiedzieć: ale mimo wszystko to byłby tylko robot. Być może. Jednak teoria memetyczna podaje, że wytworzyłoby się w nim dokładnie takie samo pojęcie świadomości jak u człowieka.

Nie powinniśmy się jednak zbytnio martwić. Według teorii memetycznej nasze widoki na przyszłość przedstawiają się zupełnie nieźle. Memom zależy na ich maksymalnym rozprzestrzenianiu się, dobrze więc funkcjonować będą memy zachowania altruistycznego, ponieważ bardziej ono ludzi uspołecznia, dzięki czemu mają więcej przyjaciół i stają się lepszymi przekazicielami memów. Rozprzestrzeniać się będą "zielone" zachowania, dążące do utrzymania naszego globu w jak najlepszym stanie, ponieważ jest on jedynym miejscem występowania memów. Dobrze będę się mieć wszelkie memy dające kobietom coraz większy dostęp do udziału w życiu społecznym, memy chroniące Trzeci Świat i wiele innych podtrzymujących społeczne i kooperatywne zachowania.

W sumie więc, teoria ewolucji memetycznej, choć pokazuje, że nie jesteśmy niczym więcej jak samoorganizującym się kompleksem memów, zapewnia nam jednak pogodną i szczęśliwą przyszłość.

Memy i religie

Religie doskonale posługują się samoreplikującymi się memami, np. Boga, piekła, nieba, raju. Memy te zabezpieczyły się zarówno przed testowaniem, jak i odrzuceniem, zmuszając miliony ludzi do ich kopiowania. Idea Boga gwarantuje umysłowi "komfort" i "wyjaśnienie" wszystkiego, czego nie umiemy wyjaśnić. Zabezpiecza również przed wyjściem poza nią ku myśleniu (ku innym mempleksom) i zapowiada karę w razie odstąpienia od przenoszenia memu. Memy te dobrze zabezpieczyły działania ludzkie mające służyć ich rozprzestrzenianiu: nakazują bezwarunkową wiarę, poświęcanie czasu na studiowanie Pisma Świętego (co jest utrwalaniem wzoru memetycznego), łączenie się z innym współwyznawcą w celu wydania na świat dzieci - które będą następnymi przekaźnikami mempleksu. Mempleks religii angażuje człowieka w budowanie świątyń, komponowanie muzyki i organizowanie spotkań. Zbiera ludzi na msze, gdzie wielokrotne powtarzanie tych samych słów i pieśni umacnia powielanie memu. Podobnie funkcjonują mempleksy ideologii politycznych. Zabezpieczają sobie nietestowalność (poprzez głoszenie idei nieomylności wodza, partii itp.), akceptują i wzmacniają działania służące ich powielaniu (odznaczenia, ordery, awanse) oraz karzą niepowielanie memu. Religie i systemy polityczne - twierdzą memetycy - to znakomite przykłady, jak dalece memy wdzierają się w świat ludzkiej działalności dla celów własnej propagandy.

Kto wymyślił komputery?

Nasuwająca się odpowiedź: "oczywiście, człowiek!", wbrew pozorom niewiele wyjaśnia, a z punktu widzenia ewolucji memetycznej jest wręcz nieprawdziwa. Czy człowiek rzeczywiście dążył do wynalezienia komputerów? Zważmy, że w początkowej fazie komputeryzacji nikt nie byłby w stanie przewidzieć, że na przełomie stuleci komputery będą należały do podstawowego wyposażenia niemal każdego gospodarstwa domowego, a kieszonkowe komputery będą nam towarzyszyć w podróży. Brytyjska badaczka, Susan Blackmore, jedna z czołowych przedstawicielek teorii ewolucji memetycznej, autorka książki "The Meme Machine" (1999), sugeruje, że dzieje się tak bynajmniej nie dlatego, iż komputery zaspokajają jakąś naszą potrzebę. Komputery stworzono dla celów militarnych i z "ludzkiego punktu widzenia" ich rozwój mógł się na tym zatrzymać. Jednak tak się nie stało. Dlaczego? Teoria ewolucji memetycznej odpowiada tak: pierwsze komputery gromadziły, przekształcały i rozprzestrzeniały memy w sposób bardziej wierny i długowieczny, niż czyniły to jakiekolwiek dotychczasowe środki przekazu. Myśli mogły być szybciej przenoszone, zadania szybciej wykonywane, a przez to memy mogły szybciej i dalej rozprzestrzeniać się w świecie. A wraz z nimi oczywiście idea komputeryzacji. Komputery zostały więc wymyślone przez memy dla ich lepszego przetrwania!

Koniec

--------------------------------------------------------------------------------


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nothing
Part of Tool



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 7351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw Paź 26, 2006 9:56 am Temat postu:

pierdole tak nauke Twisted Evil Idea Arrow

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaratustra
+Przyjaciel



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/Nowa Ruda

PostWysłany: Sob Lis 04, 2006 9:25 am Temat postu:

Jak żyć i nie zwariować?

Zdrowie psychiczne leży w naszych rękach

Problemy z zaburzeniami psychicznymi ma ok. 6 mln Polaków. Zdaniem lekarzy, co piąta osoba w którymś momencie życia powinna się zgłosić po pomoc do psychiatry. Mimo wciąż panującego lęku przed przyklejeniem łatki „wariata”, do poradni zdrowia psychicznego zgłosiło się już niemal 1,5 mln Polaków. Z danych Instytutu Psychiatrii i Neurologii wynika, że to dwa razy więcej niż dziesięć lat temu

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lady of the flowers
Sahasrara



Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 4677
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob Lis 04, 2006 9:38 am Temat postu:

hmmm...nie wiem, czy to prawda, ale ten, kto uznaje się za chorego psychicznie jest zdrowy, a ten kto za zdrowego, powinien mieć wątpliwości... Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaratustra
+Przyjaciel



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/Nowa Ruda

PostWysłany: Sob Lis 04, 2006 9:43 am Temat postu:

No wiesz...sprawa jest skomplikowana...mam...moja siostra ma kolezanke, ktora ma pewne "odpaly", schizy objawiaja atakami lekow, zagrozeniem... tak wyszlo, ze pewnego razu owa kolezanka wybila okno i probowala dostac sie do sasiada. I dostala sie...a mieszka na bodaj 6 pietrze we Wrocku.

Jest w pelni swiadoma swojego stanu. Ale nic nie poradzi. Nic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lady of the flowers
Sahasrara



Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 4677
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob Lis 04, 2006 9:46 am Temat postu:

jeśli zna przyczynę tych stanów, to może mogłaby się postarać ją usunąć...albo iść do lekarza...kiedyś sobie krzywdę zrobi..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaratustra
+Przyjaciel



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/Nowa Ruda

PostWysłany: Sob Lis 04, 2006 9:49 am Temat postu:

Taaa, myslisz ze nie byla? Lata po wszystkim co tylko mozliwe. Bierze te tablety, po prostu... przeszlo jej teraz. Generalnie od dluzszego czasu nawet o tym wszystkim zapomnielismy.

Ciezko po takim wybryku nie pojsc sie przebadac Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nothing
Part of Tool



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 7351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto Lis 21, 2006 5:38 pm Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nothing
Part of Tool



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 7351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto Gru 05, 2006 11:10 am Temat postu:

ciekawy artykul o szarlatanach w psychoterapii Arrow


[link widoczny dla zalogowanych]


fragment:



Ludzie gdzieś z boku
Kto może prowadzić psychoterapię? – problemy polskiej opieki psychologicznej
Kobieta, chcąc wyleczyć się z zaburzeń na tle seksualnym, trafia na psychoterapię. Podczas spotkań psychoterapeuta, naruszając jej intymność, leczy dotykiem. Pacjentkę dziwi jedynie to, że lekarz nie używa rękawiczek ochronnych.
REKLAMA Czytaj dalej


Ani lekarz nie był terapeutą, ani leczenie psychoterapią. A wszystko razem było przestępstwem. Niestety, pacjentka istniała naprawdę, przekonana, że tak właśnie ma wyglądać terapia. Czy działalności psychologów i psychoterapeutów nie reguluje żadne prawo, skoro doszło do takiego nadużycia?


Od stycznia 2006 r. istnieje ustawa o zawodzie psychologa i samorządzie zawodowym psychologów, z której jasno wynika, kim jest psycholog i jakie ma prawa do prowadzenia psychoterapii. Ponieważ jednak od razu pojawiła się potrzeba nowelizacji ustawy, nie weszła ona w życie i od lat każdy może otworzyć gabinet czy tytułować się psychoterapeutą. Jeśli na dodatek nie należy np. do Polskiego Towarzystwa Psychologicznego czy Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, skrzywdzony przez niego pacjent nie ma gdzie wnieść zażalenia i pozostaje tylko droga sądowa. Brak ustawy o zawodzie psychologa umożliwia też swobodę działań w public relations czy przeprowadzaniu testów psychologicznych podczas rekrutacji do pracy.

Psychoterapia i wróżenie z fusów

W latach 90., by otworzyć prywatny gabinet psychologiczny, wystarczyło zarejestrować działalność gospodarczą. Do dziś w ogłoszeniach oferuje się „psychoterapię i wróżenie z kart tarota”. Tymczasem, w myśl proponowanych przez Ministerstwo Zdrowia regulacji, psychoterapeutą może zostać jedynie absolwent studiów magisterskich, po szkoleniu z psychoterapii np. przy Polskim Towarzystwie Psychologicznym lub Psychiatrycznym, zakończonym złożeniem egzaminów, przejściu superwizji (kandydat sam poddaje się terapii i prowadzi zajęcia objęte nadzorem). Nie zaszkodzi, jeśli psychoterapeuta uzyska certyfikat świadczący o zaliczeniu szkolenia w ramach paradygmatu, w którym zamierza prowadzić terapię.

Małgorzata Toeplitz-Winiewska, przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Psychologicznego: – W Polsce psychoterapeutami bywają osoby, które nie ukończyły psychologii, medycyny ani jakichkolwiek studiów humanistycznych, nie zaliczyły też kursów z psychoterapii. Czasem gabinet prowadzi psycholog, ale bez odpowiednich umiejętności i kompetencji do świadczenia pomocy psychoterapeutycznej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaratustra
+Przyjaciel



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/Nowa Ruda

PostWysłany: Pon Gru 18, 2006 3:42 pm Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaratustra
+Przyjaciel



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/Nowa Ruda

PostWysłany: Pon Gru 25, 2006 3:14 am Temat postu:

I znów ta pasja dinzaurow, z dziecinstwa mi zostalo Very Happy



Europa była domem gigantycznych dinozaurów
Na terenie Hiszpanii odnaleziono skamieniałość dinozaura, który mógł być największym ze zwierząt kiedykolwiek zamieszkujących Europę - informuje najnowsze "Science".
Olbrzymiego dinozaura zauropoda nazwano Turiasaurus riodevensis. Żył w późnym okresie jurajskim, 150 mln lat temu.

Ogromne dinozaury odnajdywano wcześniej głównie w Nowym Świecie i Afryce.

Turiasaurus riodevensis ważył 40-48 ton. Jego kość udowa równa jest wysokości dorosłego człowieka, a pazur jego nogi ma wielkość piłki futbolowej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nothing
Part of Tool



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 7351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią Wrz 07, 2007 1:52 pm Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nothing
Part of Tool



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 7351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto Lis 27, 2007 11:14 pm Temat postu:

ciekawe Exclamation Idea

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum TOOL Strona Główna -> » Off topic Wszystkie czasy w strefie GMT
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 6 z 8


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin