Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
brena
Vishuddha
Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 1615
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Inowrocław/Toruń
|
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 8:25 pm Temat postu: |
|
dla mnie najbardziej przerażające w umieraniu jest cierpienie. nawet nie sam ból fizyczny... ale niedołężność, samotność, długie dogorywanie.
co do samobójstwa... hmm... ciężki temat i z wieloma "ale"... tak, czy inaczej wydaje mi się , że to rezygnacją z szansy, która może się już nie powtórzyć. umrzeć zawsze się zdąży. a przede wszystkim to wielka krzywda dla bliskich. kazać komuś patrzeć na moje zwłoki i zastanawiać się, czy mógł coś zrobić, żeby temu zapobiec? w ten sposób można komuś wrzucić na plecy bagaż, z którym nie da się iść...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Alice in Chains
Manipura
Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 778
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Twin Peaks
|
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 8:56 pm Temat postu: |
|
ten kto nigdy nie postradał ani na chwilę zmysłów nigdy nie zrozumie samobójcy. wiem, że nie warto.. ale większość samobójców podejmuje swoją decyzję pod wpływem nagłych splotów wydarzeń/kumulacji emocji.. żadne zwierze, także i człowiek będący w pełni władz umysłowych nie jest w stanie odebrać sobie życia.
czasami łapię się na tym, że jestem gotowa, że się przygotowuję. ba.. nawet łykam garściami tabletki, by potem modlić się o powrót na ziemię, wychylam się przez okno, lub stają nad przepaścią. i wtedy boję się samej siebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
brena
Vishuddha
Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 1615
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Inowrocław/Toruń
|
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 9:52 pm Temat postu: |
|
błędnie zakładam, że odebranie sobie życia, to czyn tak ostateczny, że trzeba się wcześniej zastanowić. teraz mam taką perspektywę, a to rzeczywiście nie tak wygląda. kiedyś zdarzało mi się tracić kontrolę, choć nie do tego stopnia. stare dzieje.
w takich momentach trzeba dużo silnej woli, żeby zmusić się do trzeźwego myślenia. ale chyba można się w tym wytrenować. po pierwsze - pogardzić sposobem myślenia i czucia, który do takiej skrajnej sytuacji emocjonalnej doprowadza.
książki mogą pomóc w zmianie podejścia do niektórych spraw. takie "o szczęściu" Tatarkiewicza, na przykład, dla mnie osobiście była to bardzo pomocna lektura.
można się śmiać z poradników psychologicznych, ale też piszą ciekawe rzeczy niekiedy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 10:17 pm Temat postu: |
|
Znam osoby które nie znoszą ludzi, którzy się użalają nad sobą, którzy są w depresji, bo znają jakiegoś jegomościa x któremu matka i ojciec zmarli a trzymają się twardo na nogach i nie przeklinają całego świata. Albo Pan Jan nie pije, mimo że jego ojciec to też alkoholik. I tak ma być do reszty...
A każdy jest inny, jak bardzo różnie się od innych zrozumiałem w zasadzie blisko 8 lat temu, kiedy dostawałem napadów agresji naprzemiennie z kompletna niemocą, stany euforii po których niemal natychmiast następowała depresja. Jak to leciało, "za każda chwilę rozkoszy przyjdzie nam zapłacić twarda waluta cierpienia" - a teraz wiem od czego to wszystko zależało, co powinienem zrobić, żeby z tego wybrnąć. Jeść, koncentrować się, uczyć, nie siedzieć przed kompem, na ludzi się otworzyć, do matki się odzywać, muzyki mniej słuchać, i baaardzo często gryźć się w język. Wtedy utemperowałbym się na zupełnie innego człowieka - jak z przepisu na ciasto. Nie miałem na to widać siły i zwyciężyła bylejakość
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Subterranean
Sahasrara
Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: POZNAŃ
|
Wysłany: Pon Lis 01, 2010 10:57 pm Temat postu: |
|
Ekhm.. Tak odnośnie samobójstw. Akurat sporo o tym wiem i no jakby to...
Zależy czy mówimy o osobie chorej czy zdrowej, bo jednak samobójstwo można popełnić choćby i z tak pretensjonalnych faktów jak tchórzostwo, niezdolność do wytrzymania bólu powodowanego chorobą czy własne przekonania. I wtedy faktycznie może na coś się zdać próba przemyślenia wszystkiego na chłodno, poradniki itepe itede
Jednak osoby z zaburzeniami osobowości najczęściej same faktycznie nie potrafią sobie poradzić. U podstaw schorzeń schizofrenicznych nie leży wesoła halucynacja z dziewczynką grającą w piłkę ani głos z wnętrza głowy - osoba taka ma problemy z korelacją na linii umysł-emocje-analiza-wyrażanie. Dla tego jest to rozszczepeinie (schizo-... ) proces który u zdrowego człowieka przebiega liniowo, w skutek zerwania łańcucha staje się chaotycznym kłębowsikiem punktów odniesienia.
Schizofrenik nie odczuwa smutku, on odczuwa pustkę. Dla tego racjonalność nie jest argumentem w takim przypadku.
Co do Ciebie Alice.. To psycholog ze mnie żaden, ale wydaje mi się że takie igranie ze śmiercią jest raczej próbą zbudowania własnej wartości. Inna jednak sprawa jest taka, że przeciągane latami takie działania mogą prowadzić do ciężkich zaburzeń.
A co do konsekwencji samobójstwa dla najbliższych. Czesto samobójcy doskonale zdają sobie z tego sprawę, ze zranią innych. Często to jest dla nich dodatkowy bodziec. Gniew generalnie leży u podstaw działań suicydalnych. Zazwyczaj.
Dobrą formą terapii dla przygniecionych życiem ludzi z ich codziennymi problemami jest terapia szokowa. Oczywiście nie podziała na stałe, ale daje do myślenia.
Sam miałem kiedyś praktyki w domu dziecka i zajmowałem się dziećmi które ojciec przez pół roku trzymał w piwnicy. Widziałem tez masę akt dotyczących historii tamtejszych mieszkańców- z wypisami ich wszelkich upośledzeń, wad rozwojowych i tego co zrobili im rodzice. Widziałem wreszcie dzieci prostytutki, chore na zespół dawna i dzieciaki które dopiero co wróciły ze szpitala z diagnozą tego ile lat będą jeszcze żyć.
I musiałem mieć cały czas uśmiech na ustach i pogodę ducha. Bo co niby miałem zrobić?
Często myślimy ze nasze problemy są nie do zniesienia. Bo jesteśmy samotni, brzydcy, nic nie potrafimy, nikt nas nie szanuje i nie mamy po co żyć. Ale na ile te problemy są rzeczywiste? Czy faktycznie nie ma już nic?
Co w takim razie mają powiedzieć te dzieci?
Jasne nie ejst to ani mądra ani głęboka refleksja. Raczej banał w stylu Cohello czy innego Zafona.
Ale życie to często własnie taki banał.
IMO
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
the patient
Part of Tool
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 6510
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Silent hill
|
Wysłany: Wto Lis 02, 2010 7:27 am Temat postu: |
|
Kiedyś, potrafiłem na ten temat życia, problemów i samobójstwa rozmawiać z ludźmi godzinami.
Ale co do samobójstw, ludzi co myślą o tym to zwykle jest tak, iż ten co mówi o tym, że chce to zrobić tak naprawdę tego nie ma zamiaru zrobić. Zwykle jest jakaś forma zwrócenia uwagi na siebie, hej tutaj jestem. Albo pokazanie, że z czymś sobie nie radzi taka osoba. U każdego człowieka jest inaczej. Ci co naprawdę chcą to robić to nikomu o tym nie mówią. Tak jak pewna osoba mi znana, dwa razy próbowała się zabić. Raz uratował ją brat co wcześniej wrócił do domu, innym razem rodzice. Ale jest też przypadek kiedy nikt się nie spodziewał że chłopak w moim wieku się powiesi... zrobił i nikt nie wiedział. wszyscy się dowiedzieli jak go znaleźli.
Co do problemów z jakimi się musimy zmagać. Uważam że każdy z nas dostaje od życia ich tyle ile jest w stanie wytrzymać. Podstawowym błędem ludzi co mają jakiś problem jest użalanie się nad sobą ( ja jeszcze nad tym u siebie pracuje ale są duże postępy ). Jest problem to brać go na klatę i walczyć, jak nie sam to z pomocą kogoś. Zawsze jest wyjście. czasem najnormalniej w świecie dany problem można olać i sam się rozwiążę, ale to rzadko tak się da.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Schorzenie
Anahata
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 1095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto Lis 02, 2010 10:54 am Temat postu: |
|
nigdy tego nie ogarniałem.
może jest trochę tak, że wszystko jest w Twojej głowie. możesz zmieniać wszystko, wszystko zależy od Ciebie. szklanka jest albo w połowie pusta albo w połowie pełna.
Wszystko zależy od tego jak to sobie poukładasz. Jest naprawdę niewiele rzeczy których nie da się wziąść na klatę jak to Pacjent obrazowo określił ^^.
Mówię to ze swojej perspektywy rozpieszczonego gówniarza. Przeraża mnie to, jakie ludzie (ja sam) sam tworzę sobie problemy. Ilu znam ludzi którzy sami tworzą problemy i myślą, że to jest koniec świata. Nie wiem jak jest z Tobą bo Cię w ogóle nie znam ale sto milionów znajomych wpada w depresje bo ma krzywe nogi trądzik albo kurwa mać proste włosy. A z drugiej strony wiem, że dwie przecznice dalej jakieś 10 letnie dziecko właśnie odebrało wyrok śmierci w szpitalu, albo kumpel został potrącony i do końca życia będzie rośliną.
uważam, że często trzeba zmieniać perspektywę z jakiej patrzy się na świat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
brena
Vishuddha
Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 1615
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Inowrocław/Toruń
|
Wysłany: Wto Lis 02, 2010 11:15 am Temat postu: |
|
nie można mierzyć każdego tą samą miarą, nie każdy umie sobie pomóc sam. najgorszą sprawą jest chyba początek - trzeba uwierzyć, że można w ogóle coś zmienić. "pomagaj sobie, wtedy każdy ci jeszcze dopomoże"... bez tego startu ciężko zacząć pracować nad sobą. pomijam tu przypadki, które wymienił Sub, jak schizofrenia, na przykład. nawet pospolita nerwica może być ciężka do walki w pojedynkę. trzeba wymienić światopogląd na inny, a wcześniej jeszcze uwierzyć, że to coś da. autoperswazja, samokrytyka (racjonalna - przychodzi bardzo ciężko), trening, dużo upadków na twarz. droga przez mękę.
co do porównania w stylu "inni mają gorzej", to nie zawsze jest pomocne. owszem, kiedy zetkniesz się z dużo większym cierpieniem niż własne, możesz zdać sobie sprawę, że nie masz najgorzej. ale to nie musi jeszcze zmienić sposobu myślenia. niektórzy mogą zapewne zareagować wręcz odwrotnie i traktować takie przykłady jako dodatkowy dowód na to, że życie jest gówno warte.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Subterranean
Sahasrara
Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: POZNAŃ
|
Wysłany: Wto Lis 02, 2010 11:44 am Temat postu: |
|
Chyba nie do końca mnie zrozumiałaś Breno. Nie chodzi o "inni maja gorzej", tylko o to żeby sobie uświadomić że ludzi spotykają rzeczy straszne i że żyją dalej. Doświadczenia tego typu nie są terapią negatywną, tylko przez szok zmuszają do wyciągnięcia racjonalnych wniosków.
Nie ma czegoś takiego jak pospolita nerwica, co najwyżej nerwowośc. Nerwica to poważna choroba psychiczna, nieuleczalna zresztą tak samo jak schizofrenia. De facto często schorzenia nerwicowe są pierwsza fazą schizofrenii.
Wymienianie światopoglądu na inny, czy zmiana sposobu myślenia to dla mnie new ageowe wymysły, a poza tym ma to jak dla mnie lekko kaluklacyjny posmak. Żyj tak nie zeby być szczerym ze sobą, tylko żeby było Ci łatwiej. Praca nad sobą - to co innego. Doskonalenie, rozwój, analiza swojego zachowania.
Mhmm co do tego co napisał Schorzenie:
Nie wiem czy słyszałeś kiedyś o "społeczeństwie spektaklu" Deborda. On tam wyjaśnił doskonale dlaczego w dzisiejszych czasach ludzie, zwłaszcza młodzi zachowują się w ten sposób.
Tyle że oni nie mają depresji, tylko niską samoocenę, albo cierpią na wyobcowanie. Mogą grozić samobójstwem,a le współczynnik takich ludzi rzeczywiście popełniających tego typu czyny, nie jest bardzo wysoki. Prędzej samookaleczenia drobne itd. Generalnie potrzeba zaakcentowania swojego istnienia. Nawet jeśli mają papier od lekarza, zazwyczaj nic to nie znaczy.
w każdym razie nie obwiniał bym ich zbyt mocno- winne jest kapitalistyczne społeczeństwo. IMHO. Co oczywiście nie zwalnia ich z obowiązku pokonywania przeciwności.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
brena
Vishuddha
Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 1615
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Inowrocław/Toruń
|
Wysłany: Wto Lis 02, 2010 4:08 pm Temat postu: |
|
Cytat: | Chyba nie do końca mnie zrozumiałaś Breno. Nie chodzi o "inni maja gorzej", tylko o to żeby sobie uświadomić że ludzi spotykają rzeczy straszne i że żyją dalej. Doświadczenia tego typu nie są terapią negatywną, tylko przez szok zmuszają do wyciągnięcia racjonalnych wniosków. |
odnosiłam się raczej do początku wypowiedzi Zaratustry...
zgodzę się - racjonalne wnioski często pojawiają się po doznaniu tego typu szoku. ale z drugiej strony reakcja może być skrajnie inna - "świat jest do dupy, skoro niewinnym osobom przytrafiają się takie rzeczy, nie warto ufać ludziom" (+ cała seria konkluzji, które się z tym wiążą). racjonalny wniosek nie jest koniecznym skutkiem, kiedy ktoś myśli w kategoriach tragicznych. informacje wyłapywane są wybiórczo
Subterranean napisał: | Nie ma czegoś takiego jak pospolita nerwica, co najwyżej nerwowośc. Nerwica to poważna choroba psychiczna, nieuleczalna zresztą tak samo jak schizofrenia. De facto często schorzenia nerwicowe są pierwsza fazą schizofrenii. |
chodziło mi właśnie o chorobę, nie nerwowość. pospolita dlatego, że dość powszechna, choć nie zawsze zdiagnozowana.
z nerwicą można walczyć, czytałam sporo na ten temat i wiem co nieco z autopsji. w przeciwnym przypadku - jaki byłby sens stosowania psychoterapii? myślę, że w pewnym sensie jest uleczalna... chodzi o przerwanie błędnego koła swoich zachowań, dostrzeżenie ukrytych motywów, które powodują twoje reakcje. w tym sensie pisałam o zmianie światopoglądu. żeby pozbyć się lęku trzeba czasem przewartościować swój sposób patrzenia na świat od podszewki i wywrócić go do góry nogami, przyjąć inne interpretacje, niż dotychczasowe. a to często koliduje z "miłością własną" i jest trudne. to żadne new ageowe bzdury, ale nieustanna praca nad sobą... czyli w sumie to, co napisałeś dalej.
co do kalkulacyjnego posmaku, o którym piszesz... nie zawsze musi wykluczać się ze szczerością wobec siebie i rozwojem. jeden z podstawowych kroków przy walce z lękiem to właśnie dostrzeżenie, że szczerość ułatwia poradzenie sobie z problemami. choć na pozór może wydawać się, że jest na odwrót. możesz żyć i tak, żebyś był szczery ze sobą i jednocześnie ułatwiać sobie życie.
z drugiej strony - co to znaczy być szczerym ze sobą? nie do końca jestem pewna, czy wiem, co to.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
dev
Anahata
Dołączył: 12 Wrz 2008
Posty: 1174
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: stamtąd
|
Wysłany: Czw Lis 04, 2010 3:31 pm Temat postu: |
|
Właśnie dowiedziałem się, że 12 listopada nie jest wolny i mam zajęcia, a to oznacza, że ominę jeden koncert w ramach Lubelskich Zaduszek Jazzowych (ale na szczęście nie Miśkiewicz - Majewski Quintet "Plays Komeda").
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Alice in Chains
Manipura
Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 778
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Twin Peaks
|
Wysłany: Czw Lis 04, 2010 6:11 pm Temat postu: |
|
Kurde.. Odpadłam z ciekawej dyskusji, a jakoś nie chce mi się czytać waszych wypowiedzi i wszystko drążyć raz jeszcze. Powiem tak:
@SUB - masz rację. ale to też ma podłoże paranoidalne. czasami wydaje mi się, że zbyt rzadko mam kontakt z profesjonalistami, by wygrać walkę ze swoją chorobą i skłonnościami autodestrukcyjnymi. albo, że w moim życiu cholernie brakuje miłości. nie mężczyzny do trzymania za rączkę, do przytulania, czy seksu, ale właśnie takiego, który najpierw sprawi, że będę chciała być kobietą, a potem nie zacznie żerować na mej naiwności i słabostkach..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Subterranean
Sahasrara
Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: POZNAŃ
|
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 6:36 am Temat postu: |
|
Jak nie masz urojeń to nie masz schizofrenii paranoidalnej raczej. No chyba że masz. Nie wnikam. Ale raczej wątpię.
Wiesz świetną sprawą są spotkania grup wsparcia DDA, czy DDD - wiadomo każda od czegoś innego ale ejst tego sporo. Nawet jeśli mają charakter chrześcijański, to zazwyczaj nie ma w nich nacisku na wiarę - jeno należy przyznać że nasz los może być też zależny od innych czynników - nie od nas samych, co zresztą w ciężkich chwilach daje niezła ulgę. Z doświadczenia wiem że takie spotkania, prowadzone bez osób zewnętrznych czy jakichś doktorów, dają bardzo dużo - kto wie czy nie więcej niż wizyta u specjalisty.
Grunt to nie bać się szukać wsparcia. I pamiętać że inni tez mają problemy nieraz większe od naszych i sobie jakoś radzą.
Ja na ten przykład codziennie dostaje jakiegoś kopa od życia prawie, odkąd pamiętam, ale staram się zerwać z marudzeniem. Bo w gruncie rzeczy z takim nastawieniem, człowiek sam an siebie ściąga złe samopoczucie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Carmen
Sahasrara
Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 3874
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trochę stąd trochę stamtąd
|
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 1:27 pm Temat postu: |
|
A to jest racja, ja tak z innej bajki, to chyba szuflada bardziej.. ekhm astrologii haha, ale wierzę, że człowiek ściąga na siebie to o czym myśli, zaczynając od tego, że jak się czegoś bardzo pragnie, da się to zawsze zdobyć, kończąć na złych rzeczach- jeśli bardzo się czegoś lękamy i nieustannie o tym myślimy, prędzej nas to też dotknie niż innych.
I wierzę w to o tyle, że sprawdza się to dość często u mnie, ale czy przekłada się na innych bądź czy ma racjonalne wytłumaczenie, podobno to zapisane w gwiazdach
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
brena
Vishuddha
Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 1615
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Inowrocław/Toruń
|
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 1:47 pm Temat postu: |
|
im bardziej marudzisz, tym bardziej utwierdzasz się w tym, że masz kiepski humor skupiasz się na tym, że jest "chujnia" i "chujnia" staje się podwójna w drugą stronę jest podobnie, z pozytywnymi emocjami. to coś na kształt samospełniającego się proroctwa. jak nie wyolbrzymiasz przeszkód, tylko kierujesz się w stronę celu, to łatwiej go osiągnąć. gwiazdy zostawmy astronomom
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Schorzenie
Anahata
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 1095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią Lis 05, 2010 3:29 pm Temat postu: |
|
Jeśli coś może pójść źle, to z pewnością pójdzie.
edit: za 2 i pol godziny derby krakowa a ja jade na uczelnie (jakies 300 metrów od stadionu wisly). Trzymajcie kciuki
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Schorzenie dnia Pią Lis 05, 2010 4:23 pm, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Schorzenie
Anahata
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 1095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 6:49 pm Temat postu: |
|
chyba zaczne rzeźbić x)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
brena
Vishuddha
Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 1615
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Inowrocław/Toruń
|
Wysłany: Sob Lis 06, 2010 9:51 pm Temat postu: |
|
co zaczniesz rzeźbić Radku? w drewnie, czy innym materiale plastycznym? a może klatę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Schorzenie
Anahata
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 1095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 1:11 am Temat postu: |
|
wystrugam szachy z drewna
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
brena
Vishuddha
Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 1615
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Inowrocław/Toruń
|
Wysłany: Nie Lis 07, 2010 7:07 am Temat postu: |
|
fajna sprawa takie wystrugane szachy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|